Vista i Windows 8, czyli o podróży w czasie z Microsoftem

windows-8-logoJeżeli chodzi do rozwój organizacji w kategoriach UX, to dla mnie wzorcem pozostaje Microsoft. Firma, która jeszcze 6-8 lat temu była synonimem braku myślenia w kategoriach potrzeb użytkownika, wydająca produkty na które pomstowali wszyscy ich użytkownicy, pełna pychy. Od kilku lat obserwuje jak Microsoft się zmienia. Mniej mnie interesuje dlaczego tak jest, bardziej sam fakt oraz to, że robią to tak konsekwentnie i wewnętrznymi siłami (jedyna najlepsza droga do zbudowania UXa w organizacji).

Jak daleką drogę przeszedł MS zorientowałem się przed kilkoma dniami, kiedy miałem możliwość ponownego „powalczenia” z ichniejsza technologią – postanowiłem przeinstalować sobie system operacyjny na prywatnym kompie. Do tej pory działała mi tam Vista. Mimo narzekań jakie o niej słyszałem, z samego systemu byłem zadowolony – skonfigurowałem go sobie tak, że działał przyzwoicie, nie miałem żadnych problemów ze stabilnością itp. No ale czas robi swoje i system się zapaskudził – długo startował, czasami się przycinał itp. Zdecydowałem się więc na instalację nowych Windowsów.

Pamiętam wiele instalacji systemów operacyjnych (Windowsy, Linuxy), ale żadna nie przebiegła w sposób tak bezproblemowy jak upgrade do Windows 8. Byłem autentycznie zaskoczony, bo od podjęcia decyzji o nowym systemie, do czasu kiedy zacząłem na nim działać minęło nieco ponad godzina (która głównie zeszła na pobieraniu instalki). Wrażenie zrobił to na mnie duże, bo spodziewałem się czegoś wolniejszego. Zwróciłem uwagę na dwie rzeczy: konsekwentną estetykę nowych Windowsów (od momentu rozpoczęcia instalacji) oraz zwolnienie użytkownika z konieczności robienia czegokolwiek. Jedyne co musiałem zrobić, to odpowiedzieć na początku jak wiele danych chcę przenieść z obecnego systemu (oraz na końcu zaakceptować datę i godzinę). Instalacja upłynęła pod znakiem czystości formy – estetycznie Windows mi się podoba. Co więcej, budowanie przekonania użytkownika jak będzie wyglądać system zaczyna się już od momentu instalacji. Druga ważna rzecz, to jasne poinformowanie mnie, co mam zrobić – konkretnie chodziło o to, że mogę robić cokolwiek, bo system będzie się instalować i restartować kilka razy, a kiedy skończy to mi powie. Mogłem więc zająć się graniem w planszówki z synem. Wiedziałem, że wydłuży to instalację, bo każdy dobrze wie, że gapienie się na pasek postępu znacząco skraca proces (a ja się nie gapiłem). Wszystko poszło pięknie i po godzinie stał sobie nowy system.

Następnego dnia jednak zmuszony byłem wrócić do Visty (pozdrowienia dla firmy Sony i jej olewania wsparcia użytkowników komputerów VAIO, szczególnie tych z 18-calowymi ekranami). Miałem do tej Visty jeszcze instalki na płytach, więc odpaliłem i wróciłem w koszmar serwowany przez Microsoft kilka lat temu. To niby też robiło się samo, ale wymagało uwagi – nie mówię już nawet o zmianie płyt, ale o konieczności ciągłego potwierdzania czegoś oraz wymogu siedzenia przed kompem. To co było najgorsze, to ciągłe nadmierne obiecywanie czegoś przez instalatora („zaraz zaczniesz korzystać z komputera”, „finalizuję instalację”, „optymalizuję ustawienia”, „system jest prawie gotowy – nanoszę ostatnie poprawki”, „do ukończenia instalacji konieczne jest zrestartowanie komputera” itp). Po 15 restarcie, przestałem liczyć kolejne (a było co najmniej kilka). Właściwie nie wiem co się tam działo (zupełnie jak komunikat „synchronizuję zawartość iPada”), ciągle pojawiały się tylko komunikaty obiecujące, że lada chwila wszystko będzie OK i będę mógł zająć się kompem. Finalnie wszystko skończyło się dobrze (nawet bardzo dobrze) – odświeżony system sobie działa i wszystko jest OK.

Dzięki temu ćwiczeniu miałem możliwość odbycia krótkiej podróży w czasie i porównania sobie tego, w jaki sposób bardzo zbliżone produkty (praktycznie takie same) były oferowane i dostarczane przez Microsoft kilka lat temu i obecnie. Od strony doświadczenia użytkownika różnica jest kosmiczna. To faktycznie są lata, z tym że świetlne.

Nie wiem jak działają nowe Windowsy (za krótko z nich korzystałem). Biorąc pod uwagę jednak, że korzystanie z każdego produktu, to różne etapy znajomości/umiejętności to gdybym robił UX Curve dla procesu instalowania Windowsa Visty i 8, to byłyby one krańcowo odmienne. To bardzo ważne, szczególnie w kontekście wrzucenia użytkownika do zupełnie nowego środowiska (Metro UI) – dobrze zaprojektowany proces instalacyjny nawet nie tyle ogranicza negatywną interakcję, ale wręcz buduje pozytywny experience na bazie prostoty, jest więc spójny z tym co Microsoft chce dostarczać na planie estetyki i filozofii Windows 8.

2 Comments

  1. Akurat ułatwienie instalacji to nowość już z Windows 7 – instalując wcześniej szereg razy XP byłem naprawdę zaskoczony szybkością i płynnością, jak tez i tym że większość sprzętu działała od razu – na XP to trzeba było doinstalować sterowniki itd…

    1. Ja wersję 7 przeskoczyłem, więc tym lepsze miałem teraz doświadczenie. Pomiędzy 95/98/2000 czy XP nie było takiej różnicy jeśli chodzi o jakość procesu instalacji. No, ale wtedy Microsoft był jeszcze rozwijany przez mafię programistów. Teraz nadal tam są, tylko jakoś wplątali się w to UXowcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *