Czytając o modernizmie i modernistycznym sposobie widzenia świata zadaję sobie pytanie o świadomość granicy, za którą zaczyna się upadek. Wszystkie projekty opisywane przez Scotta w założeniach były piękne. Nie chodziło w nich o rujnowanie krajobrazu, niszczenie pracy innych czy utrudnianie życia. Cel był jak zawsze szczytny – lepsze życie, lepsza przyszłość, lepszy świat. A na końcu był rozczarowanie, zmęczenie i przekonanie, że coś poszło nie tak i zawiedli obywatele czy klienci.
Pytanie o granicę za którą jest już Zło jest w tym przypadku zupełnie naturalne, bo biorąc udział a jakimkolwiek procesie projektowym, niezależnie od spełnianej tam roli, zakłada się że efektem tej pracy będzie coś, co będzie lepsze. Zakłada się także, że wkładając własne umiejętności, własną wiedzę i sposób widzenia świata, stworzy się coś lepszego. Nie potrafię w tej chwili jasno odpowiedzieć sobie na pytanie o granicę, do której można posunąć się w forsowaniu własnego pomysłu w danym projekcie. Przeważnie jest tak, że własne pomysły wydają się najlepsze (znam to z doświadczenia) i ścierają się z innymi najlepszymi pomysłami (tylko najlepszymi dla kogoś innego). Na końcu coś przechodzi, a coś nie. Problem w tym, że zwycięski może okazać się pomysł gorszy, ale lepiej przedstawiony czy udokumentowany. Jeszcze większy problem, jeśli będzie to mój własny pomysł.
Patrząc na to z boku wydaje mi się, że jedyną szansą na uniknięcie pokusy modernizmu i deifikacji własnych pomysłów jest jak najwcześniejsze ich dyskutowanie w ramach grupy. Specyfika takiej grupy musi być jednak dobrze dobrana – jej celem nie powinno być przecież „zabicie” świeżych idei (nie jest to wszak grupa fokusowa), ale skonfrontowanie ich z innymi pomysłami lub zaczątkami pomysłów rozwiązania danego problemu. Konieczne jest więc doprowadzenie do rodzaju twórczej destrukcji, czy raczej próby takowej. Pomysły dobre przejdą, pomysły kiepskie staną się zaczątkiem innych pomysłów, pewnie lepszych. Widzę tutaj tylko jedno niebezpieczeństwo – przypadkową destrukcję przez grupę dobrych pomysłów. Ale innej drogi chyba nie ma, lepiej zaryzykować stratę czegoś dobrego, niż wypuszczenie czegoś kiepskiego.
Grecy mówili że pycha poprzedza upadek. Pracując w jakikolwiek sposób mający związek z szeroko pojętym kreowaniem, trzeba to sobie po prostu cały czas powtarzać.
1 Comment