Dzisiaj chciałbym napisać o trzech książkach – niewielkich objętościowo, ale bardzo interesujących. Wszystkie wydane zostały przez wydawnictwo d2d.pl i wszystkie warte są przeczytania. Mimo że dotyczą dość odległych od siebie tematów, opisuję je wspólnie bo jakoś myślę o nich razem (głównie przez podobny format oraz fakt, że kupiłem je jednocześnie).
Kursywa
Kursywa. Wyróżnienie w typografii Hendrika Webera to przekrojowe spojrzenie na kursywę. Tak, dobrze przeczytaliście – to jest książka o kursywie. Wiedziałem że ją przeczytam od czasu lektury genialnej Kreski Gerrita Noordzija. To właśnie dzięki Noordzijowi zrozumiałem rewolucję związaną z pojawieniem się pisania ręcznego i tzw. ruchem powrotnym ręki. Ale u Noordzija była gównie teoria, a tutaj jest o praktyce.
Znajdziecie w tej książce mnóstwo rysunków – częściowo będą to reprodukcje szkiców, bardzo dużo jest fragmentów różnych historycznych pism, sporo też poglądowych rysunków instruktażowych (jak uczono pisać ręcznie). O ile nie znacie biegle łaciny i greki, będzie mieli z tego typograficzną ucztę – nic nie będziecie rozumieć, więc skoncentrujecie się na formie. Czyste typo.
Ponieważ fascynują mnie początki rzeczy/idei (podobnie jako Smeagola, później znanego jako Gollum) lektura tej książki to przyjemność obcowania z początkami naszego kręgu cywilizacyjnego – początkami druku, optymalizacji zużycia papieru i poszukiwaniach wąskich krojów, które nie tracąc na czytelności nadawałyby się do mniejszych formatów. Takie były początki.
(…) podczas gdy proste kroje pisma (…) tylko w niewielkim stopniu zostały zmodyfikowane pod wpływem pisma odręcznego, o charakterze kursyw stanowi przede wszystkim fakt, że są one pochodną sposobu prowadzenia pióra
Jednak rolą kursywy nie jest udawanie pisma ręcznego – rolą kursywy jest wyróżnianie fragmentów tekstu. Dlatego właśnie kursywa przestała funkcjonować jako osobny krój (chociaż w pewnym momencie składane były nią całe książki), a stała się uzupełniającą wersją krojów prostych. I tak funkcjonuje do dzisiaj. Jednak prosta teoria jest dużo bardziej skomplikowaną praktyką – stworzenie liter minuskułowych było dość oczywiste, ale już majuskułowych – niekoniecznie.
Tak przy okazji, czy wiecie że w klasycznych krojach niemieckich (te bardzo ciemne fraktury) kursywa nie występuje? Wyróżnienie tekstu osiągane jest przez r o z ś w i e t l e n i e liter. Na taki skład możecie natknąć się jeszcze w stosunkowo niedawno wydanych książkach. To właśnie wpływy niemieckiego sposobu wyróżniania tekstu.
W Kursywie znajdziecie wiele takich smaczków i ciekawostek. Tą książką powinni być też zachwyceni wszyscy miłośnicy kaligrafii – historia rozwoju pisma ręcznego, kancelaryjnego, handlowego jest absolutnie fascynująca. Historia, która zaczyna się w starożytności, kończy się na kursywach bardzo już współczesnych pism.
Projektowanie ikon i piktogramów
Druga książka, czyli Projektowanie ikon i piktogramów to dla mnie zupełny kosmos. O ile jeszcze o krojach/składzie dość regularnie czytam, o tyle jeśli chodzi o projektowanie wizualne to moje umiejętności (oraz wiedza) przyjmują wartości ujemne.
Tym większą przyjemnością było dla mnie czytanie tej książki, bo o większości opisywanych tam rzeczy nie mam bladego pojęcia. Kiepskim pocieszeniem jest fakt, że nie tylko ja (wniosek ten wysnuwam na bazie tzw. życiowego doświadczenia i oceny różnego rodzaju „ikon”, z którymi stykam się w pracy zawodowej). Z drugiej jednak strony, to że taka publikacja się ukazuje jest zwiastunem nadziei i lepszych (być może czasów).
Projektowanie ikon nie jest podręcznikiem tworzenia. Jest raczej procesowym ujęciem projektowania informacji wizualnej. Duży nacisk położony jest w tej książce na pracę koncepcyjną, na zdefiniowanie celu projektu, określenie jego warunków brzegowych itp.
Podejrzewam (nie, mam nadzieję!), że podobne rozważania są codziennością uczelni projektowych. Dla mnie były jednak nowością i pozwoliły mi na świeżo spojrzeć na otaczające mnie znaki. Projektowanie informacji wizualnej czeka na swój czytelniczy czas – mam je cały czas w planach i kiedyś zacznę o nim czytać.
Jak można się domyślać, bardzo dużo w tej książce jest ilustracji. Są schematy procesów, sporo szkiców, i dużo przykładów siatek.
Jak projektować kroje pisma
Zaprojektowanie własnego kroju, przez jakiś czas chodziło mi po głowie. Właściwie do momentu, kiedy nie zorientowałem się, że nie posiadanie za grosz wyobraźni oraz kreatywności nie są specjalnymi gwarantami sukcesu, także w typografii. Idea zaprojektowania swojego kroju więc upadła, ale miłość do liter – wręcz przeciwnie.
I pewnie dlatego Jak projektować kroje pisma. Od szkicu do ekranu przeczytałem jako ostatnią z tej trójki. Trochę smuteczek, ale tylko trochę, bo mam wrażenie, że dzięki temu jakieś wnioski z tej książki padną na bardziej wyrobiony umysł.
Zasadniczo ta książka jest o tym, co obiecuje w tytule. Gdybyście byli zainteresowani zaprojektowaniem własnego kroju, to w tej książce znajdziecie rodzaj przewodnika, krok po kroku prowadzącego przez proces projektowania. Co ciekawe, nie są tu poruszone tylko kwestie formalne, ale sporo miejsca poświęcone jest organizacji pracy, zagadnieniom prawnym czy technice.
Dla osób interesujących się typografią, ta książka powinna trafić na listę lektur obowiązkowych. Nie dlatego, że każdy powinien sobie zaprojektować własny krój, ale dlatego że czytając o projektowaniu krojów lepiej zrozumieć można istotę pisma oraz wynikające stąd później decyzje projektowe. Szczególnie interesujący jest początkowy fragment książki, koncentrujący się na pracy z wczesnymi koncepcjami i analogowymi technikami (kartki, ołówki, tego typu historie).
Dużo w tej książce (podobnie jak w Kursywie) odniesień do Kreski Noordzija. Jak projektować kroje pisma została wydana jeszcze przed polskim tłumaczeniem Kreski i chyba dlatego ten tytuł funkcjonuje w książce w oryginalnym (holenderskim) brzmieniu. Od siebie dodam tylko, że warto te dwie książki czytać razem, bo idealnie się uzupełniają.
Dla mnie (jako amatora) najbardziej odkrywczy był chyba fragment o sposobie ustawiania świateł. Przyznam, że nie wiedziałem jak się to robi. A teraz już wiem, i z tą wiedzą wcale nie jest mi lepiej (szok i niedowierzanie).
Chciałbym zwrócić też uwagę na konstrukcję książki. Ma ona bowiem trójkę autorów, ale nie jest ich uśrednioną wizją. Niektóre rozdziały były pisane przez całą trójkę i autorstwo poszczególnych części jest jasno zaznaczone. Zwraca przy tym uwagę bardzo ciekawy i nieortodoksyjny układ typograficzny książki, ze wspaniałą żywą paginą nawiązującą do webowej nawigacji zakładek/tabów. Ciekawe rozwiązanie, formalnie rozpoczynając się już na okładce i w tej same formie kontynuowane przez całą książkę.
Na koniec
Zarówno Kursywa jak i Projektowanie ikon i piktogramów są pracami dyplomowymi. Budujące jest, że takie rzeczy gdzieś na uniwersytetach powstają. Jeszcze bardziej budujące jest, że potem ktoś je u nas wydaje. Trzecia (a formalnie: pierwsza) w serii Jak projektować kroje pisma już pracą dyplomową nie jest, ale nie szkodzi 🙂 Mam nadzieję, że te trzy książki to dopiero początek serii i że wkrótce doczekam się kolejnych tytułów. Nie będę ukrywał, że czekam.
Można oczywiście narzekać (znajdą się zapewne tacy), że to hermetyczne, że nikomu nie potrzebne (bo komu potrzebna teoria i historia… LOL). Ja mam zdanie bardzo wyrobione – jak już podkreślałem, cieszę się, że trafiłem na te książki. Bardzo rozwijają one kulturowo (głównie historycznie) oraz projektowo (pokazując sposoby projektowania) i szczerze je polecam. Pewnie bardziej historyczna i teoretyczna (i nieco trudniejsza do bezpośredniego wykorzystania) jest Kursywa. Z kolei Ikony i piktogramy postrzegam jako szalenie inspiracyjne dla większości projektantów graficznych, głównie ze względu na świetnie skomentowane przykłady wykorzystania siatki w projektach.
Wszystkie trzy książki zachwycają też edytorsko. Pięknie poskładane, o oryginalnej ale nienachalnej typografii. Zawdzięczam im też szczery zachwyt, jaki (dopiero teraz) wzbudziła we mnie Karmina Sans, którą poskładne są te tytuły. Co ciekawe, Karminę zaprojektował Jose Scaglione, który jest autorem Jak projektować kroje pisma. Jaki to świat mały jest…
PS. Jeśli nie klikaliście w linki w tekście (do strony d2d), to teraz pora naprawić ten błąd. Mają tam piękne foty tych książek: okładki, rozkładówki. No cud-miód.