Jeśli pytasz ludzi zajmujących się typografią co powinieneś przeczytać, i od kilku osób dostajesz rekomendację tej samej książki – coś jest na rzeczy. W moim przypadku właśnie to wydarzyło się z książką Erik Spiekermanna – Stop Stealing Sheep & Find Out How Type Works. Nie była to moja pierwsza książka o typografii, ale mimo sporo się z niej nauczyłem.
Stop Stealing Sheep
Po pierwsze i najważniejsze – jest to książka, która powinna być lekturą obowiązkową na dowolnym programie każdych studiów projektanckich. Nie wiem, czy wszyscy studenci uczą się typo/liternictwa. Jak mam być szczery, to nie sądzę. Książka Spiekermanna to arcydzieło nie tylko krótkiej treści, ale też idealnie dopasowanej do niej formy. Spiekermann wprowadza czytelnika w świat typografii pokazując i omawiając rzeczy codzienne, takie które funkcjonują wokół nas. Nie jest to nawet wprowadzanie, a uświadamianie. Czytając tę książkę stajemy się trochę jak pan Jourdain i nagle odkrywamy, że mówimy prozą.
Stop Stealing Sheep (dalej SSS) to rodzaj mini-esejów, gdzie wymiar (mini) rozumiem bardzo dosłownie – jako coś naprawdę niewielkiego. Każdemu zagadnieniu/tematowi poświęcona jest w książce jedna rozkładówka. Na stronie prawej jest tekst podstawowy (dosłownie kilkanaście zdań, mniej niż pół strony tekstu) oraz kilka komentarzy/glos/wyjaśnień. Wyjaśnieniami tymi są (najczęściej) kontekstowo wybrane prezentacje różnych krojów wraz z wyjaśnieniem (prostym) do czego i jak taki krój stosować, czy na co zwracać w nim uwagę. Lewa stron rozkładówki to ilustracja do problemu opisywanego po stronie prawej. Kiedy wziąłem książkę do ręki po raz pierwszy, byłem przerażony pstrokacizną, ilością kolorów, drukowanymi na spad ilustracjami, itd. Pierwsze chwile były naprawdę szokujące, szczególnie że w głowie miałem gdzieś porównania do subtelnych i minimalistycznych projektowo książek typo, które czytałem wcześniej. Kiedy jednak zacząłem czytać, wszystko okazało się zaskakująco skutecznym i spójnym projektem.
Spiekermann wyjaśnia więc czym jest krój, dlaczego projektuje się całe ich rodziny, jak klasyfikować kroje, szczegółowo omawia ideę gridu, ale przede wszystkim stara się pokazać, że typografia jest czysto funkcjonalnym ujęciem jakiegoś problemu. Co istotne, nie dotyczy to tylko klasycznego druku, ale także krojów projektowanych pod ekrany telefonów komórkowych, komputerów czy czytników.
Dla mnie szczególnie interesujący jest rozdział piąty (Type Builds Character), pokazujący jak zmienia się odbiór tekstu w zależności od jego składu. Że się zmienia, to wiedziałem już z rozmów z ludźmi tym tematem się zajmującymi, miałem też możliwość oglądania wprawek podobnego typu w wykonaniu studentów komunikacji wizualnej. W sumie wiedziałem jak to działa, ale skala tego zjawiska (relacji między układem typograficznym a odczuciami czytelnika) była jednak dla mnie zaskakująca. Na warsztat Spiekermanna trafia więc fragment eseju Benjamina Franklina The Way to Wealth (czyli rzecz niesamowicie klasyczna) i na kolejnych stronach możemy czytać w różnych projektach: w ujęciu dziełowym (jak w książce), jako wstępniak w piśmie lifestylowym, jako artykuł w gazecie, jako tekst w magazynie z lat 60-tych czy jako artykuł w tabloidzie. Efekty są zaskakujące dużo bardziej, niż można byłoby się spodziewać. Te teksty po prostu czyta się inaczej. Nie wiem jak to wyrazić, ale najprościej mimo wszystko będzie tak: głos w waszej głowie jest inny, ruch oczu jest innych, podejście do tekstu jest inne. Jest to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju. Jeśli zastanawialiście się kiedyś, po co są te wszystkie rozważania o typografii i projektowaniu doświadczeń, to te kilkanaście stron będą widomą demonstracją siły układu typograficznego.
Dzięki książce Spiekermanna można zobaczyć jak wygląda tekst poskładany za gęsto, jak za rzadko, ze zbyt dużymi światłami międzyliterowymi itd. To bardzo cenna rzecz, bo typografia której doświadczamy codziennie, pozbawiona jest tego komentarza. A ponieważ nie jesteśmy przyzwyczajeni do „czytania” typografii, nie potrafimy się w niej odnaleźć – wskazać co jest nie tak (jeśli jest). Po prostu nie wiemy o co chodzi, poza tym, że dany tekst trudno nam się czyta, że lektura jest męcząca itd. Byłem tego świadkiem osobiście, kiedy mój syn przyniósł mi brykowe wydane jakiejś lektury (złożone Timesem 8 czy 9 pt, na formacie B5, z marginesami po 1 cm… Przyszedł z pytaniem o co tutaj chodzi, bo na okładce było napisane, że książka jest specjalnie przygotowana do łatwej lektury, a on odkrył, że czyta się to bardzo trudno i że męczy oczy (swoją drogą po takie doświadczeniu, nie muszę już tłumaczyć, że komunikacja marketingowa to ściema). Pół biedy, jeśli na coś takiego trafiamy, gorzej kiedy sami takie rzeczy produkujemy (bez złej woli, po prostu z niewiedzy).
Nawet jednokrotne przeczytanie Spiekermanna będzie doświadczeniem formatywnym – pozwoli ustrzec się najprostszych błędów oraz stworzyć własny język komunikacji wizualnej, poprzez poznanie i świadome stosowanie podstawowych zasad typografii (oraz krojów). Bardzo, bardzo polecam.
Pierwsza pomoc w typografii
Trochę tabloidowy (pod względem projektu) Spiekermann będzie jeszcze lepszy w połączeniu z mniejszą objętościowo, ale zbliżoną tematyką książką Pierwsza pomoc w typografii. Mimo naprawdę bardzo średniej okładki, w środku kryje się skarb – coś jakby Spiekermann, tylko nieco bardziej poważny (cięższy w stylu – taki niemiecki). Podobnie jak w Stop Stealing Sheep można zobaczyć tam fragmenty tekstu poskładane z błędami, oczywiście wszystko jest pięknie skomentowane i pokazane. Co jednak jeszcze ciekawsze, Pierwsza pomoc wydrukowana jest na kilku różnych typach papieru. Dzięki temu, na własne oczy można zobaczyć coś, w co trudno uwierzyć tylko o tym czytając – że jakość komunikatu uzależniona jest od typu papieru, na którym jest wydrukowany. Dla mnie było to szokujące, bo zawsze wcześniej sądziłem, że – o ile nie jest to papier toaletowy – nie ma to większego znaczenia, a bielszy – wcale nie musi oznaczać lepszy. No i tutaj można zobaczyć przykłady druku różnych krojów, sposobów przygotowywania ilustracji it. W zależności więc od zastosowanego kroju i jego stopnia, różne rodzaje papieru (mniej biały, bardziej biały, gładszy, bardziej chropowaty) będą skutkować różną czytelnością. Niby pisze o tym Keith Houston w Książce, ale jedna rzeczy to przeczytać, a druga – zobaczyć ten sam tekst wydrukowany w różny sposób (w jeszcze większym stopniu dotyczy to drukowana ilustracji). Podobnie jak SSS, Pierwsza pomoc w typografii poskładana jest na pierwszy rzut oka chaotycznie. Chaos ten zostaje opanowany po przeczytaniu wyjaśnienia i zrozumieniu dlaczego mamy tam taki a nie inny układ. Nagle ten chaos zamienia się w dizajn, a kolumny, kolory i marginesy zaczynają mieć sens.
***
Zarówno książka Spiekermanna jak i Pierwsza pomoc w typografii są szczególnie ważne w Polsce – kraju o kulturze typograficznej codzienności równie wykwintnej jak jakość przestrzeni publicznej w miejscowościach wypoczynkowych (a będących pochodnymi lub przyczynami jakości życia politycznego). Za braki w tej dziedzinie płacimy chaosem na ulicach, kiepskimi podręcznikami czy tandetnymi okładkami książek. Na końcu całe życie staje się nieco bardziej skomplikowane, bo zepsuta jest ta jego część, której nazwać nie potrafimy, a która inne kształtuje – typografia. Zaprawdę powiadam Wam, czytajcie i oglądajcie litery, bo warto.