Nieco ponad rok temu byłem na konferencji CHI 2012, gdzie miałem okazję posłuchać bardzo interesującego wystąpienia na temat participatory design (jak już tutaj pisałem – dla mnie było to najistotniejsza prezentacja na konferencji). Potem przeczytałem książkę Jamesa Scotta Seeing Like A State, którą też uważam za fundament, na którym buduję swoje rozumienie designu i user experience. A dzisiaj skończyłem czytać Dizajn dla realnego świata Victora Papanka, czyli rzecz, która wpisuje się w wyraźne przesłanie zarówno referatu jak i książki.
Przyznam, że dawno nie czytałem książki, w które byłoby tak duże natężenie bonmotów 🙂 Przemyślenia Papanka na temat designu i jego roli we współczesnym mu społeczeństwie (lata 60-te i początek 80-tych) są bardzo ostre i absolutnie cudownie złośliwe. Mimo że jest to podszyte dość smutnym stanem faktycznym, nie można nie docenić ciętego języka i plastyczności porównań. Papanek pisze przede wszystkim o kryzysie designu, rozumianego jako całościowe podejście do rozwiązywania problemów świata. Praktycznie przez całą książkę pojawiają się odniesienia do problemów, które są realnymi problemami (nędza, głód, stan środowiska naturalnego, niepełnosprawność itp.), a które nie są rozwiązywane, dlatego że projektanci przekształcili się w stylistów.
Podstawowy problem ze szkołami projektowania polega chyba na tym, że uczą za dużo samego dizajnu, a poświęcają za mało uwagi ekologicznemu, społecznemu, ekonomicznemu i politycznemu środowisku, w którym on funkcjonuje.
Papanek pokazuje wiele przykładów zupełnie niesamowitego designu (często własnego autorstwa), który faktycznie może rozwiązywać realne problemy świata. Zwraca uwagę fakt, że zupełnie przełomowe pomysły czy projekty były później odrzucane przez przemysł czy biura projektowe jako nie rokujące nadziei (a potem wracały w innym wykonaniu kilka lat później). Zaangażowanie Papanka jest niesamowicie autentyczne – wielkie wrażenie zrobił na mnie los jednego z jego projektów. Wraz z grupą studentów opracował projekt pojazdu dla krajów ubogich w infrastrukturę. Pojazd miał nałożone na siebie wyjątkowo liczne ograniczenia (dwa kierunki jazdy, możliwość przewożenia towarów, transportowania noszy z chorymi, pokonywanie bardzo stromych wzniesień, pływanie, itp.), ale mimo to zostało opracowany na potrzeby ONZ. Papanek wraz z zespołem doszedł jednak do wniosku, że przy ówczesnym stopniu rozwoju silników spalinowych wprowadzenie dużej ilości tanich pojazdów w naprawdę dzikie i odludne rejony świata (Amazonia, dżungla azjatycka) może skutkować katastrofą ekologiczną. Do czasu wytworzenia więc bardziej efektywnego napędu, projekt (działający pojazd) został wstrzymany. Naprawdę rzadki przykład samoświadomości i odpowiedzialności za czyny.
Najważniejsza część książki, to dla mnie rozdział poświęcony pracy projektowej oraz nauczaniu designu. Papanek wskazuje na wiodącą rolę zespołu projektowego (zamiast Projektanta-Geniusza) oraz projektowania partycypacyjnego. Papanek pisze o tym tak:
Najważniejszymi członkami zespołu będą przyszli użytkownicy projektowanej rzeczy czy obmyślanego procesu. Kiedy taką koncepcję przedstawiamy studentom po raz pierwszy, obserwujemy u nich często chęć ucieczki od bezpośrednich kontaktów z określonymi grupami klientów. Wynika to z założenia, że porozumienie będzie trudne od osiągnięcia, a poziom ignorancji klientów bywa tak wysoki, że nie są w stanie uświadomić sobie w pełni własnych potrzeb. Taki brak wiary w ludzi nigdy nie jest jednak uzasadniony. Pracowałem w zespołach projektowych, do których zapraszano przedstawicieli ubogiej ludności wiejskiej bez jakiegokolwiek formalnego wykształcenia albo małe dzieci czy osoby z zaburzeniami psychicznymi. Porozumiewanie się bywało powolne i trudne, ale zawsze kończyło się pomyślnie. Mieliśmy możliwość bezpośredniego poznania potrzeb, których istnienia profesjonalni badacze opinii nawet nie podejrzewali.
Panie Papanek, wiem o czym Pan pisze! 🙂 Nie uczę studentów, ale doskonale rozumiem każde słowo i wiem że trudno jeśli chodzi o design napisać coś, co będzie bardziej prawdziwe, a jednocześnie mniej doceniane.