Warszawa modernistyczna

Od wielkich idei do wielkiej płyty

Dzisiaj będzie o architekturze, a konkretnie o architekturze Warszawy. Temat niby znany, ale niedawno ukazała się kolejna książka na ten temat – Od wielkich idei do wielkie płyty. Burzliwe dzieje warszawskiej architektury. Napisał ją Grzegorz Mika, którego (jeśli interesujecie się modernizmem) możecie znać ze jako osobę prowadząca znakomity profil na FB – Warszawski modernizm 1905-1939.

Nie tylko modernizm

Wbrew pozorom nie jest to jednak książka jedynie o modernizmie (a szkoda), a raczej o pewnym procesie stawania się Warszawy w jej obecnym kształcie. Nie jestem warszawiakiem. Przyjechałem tutaj ponad 20 lat temu i przez długi czas uważałem, że mieszkam w jednym z brzydszych miast w Polsce. Wcześniej mieszkałem w miastach fundowanych na prawie magdeburskim – była klasyczna siatka ulic i rynek z ratuszem, który spełniał rolę faktycznego centrum. I nagle znalazłem się w mieście, które było zupełnie inne.

Pod względem przestrzeni warszawskość jest dla mnie czystym modernizmem. Niezależnie już, czy będzie to modernizm z lat 20-tych, socrealistyczny z lat 50-tych czy późniejszy, Warszawa jest dla mnie opowieścią o modernizmie. I takiej książki się spodziewałem. Konkretnej, suchej, napisanej z dystansem. Tymczasem dostałem książkę zupełnie inną: napisaną z autentyczną fascynacją Warszawą opowieścią o ponad 100 latach jej rozwoju.

Mimo, że nie wszystkie rozdziały były dla mnie równie interesujące (bo mówiąc szczerze historia odbudowy Starego Miasta czy story o warszawskich hotelach są dla mnie raczej letnie), to wszystkie są bardzo wartościowe i razem składają się na fascynująca opowieść. nSporo miejsca poświęcone jest więc Warszawie pre-modernistycznej i nie jest historia, o której chce się słuchać. Na szczęście o tym, jak rzeczywiście wyglądało życie w Warszawie przed wojną zaczyna się teraz mówić głośno. Bo obraz Warszawy poza kilkoma ulicami w Śródmieściu był (w międzywojniu) radykalnie inny od tego, co chcielibyśmy pamiętać (co przywołuje w swoich 13 piętrach Filip Springer). To jest kolejna książka bardzo wprost pokazująca jedną rzecz – pojawienie się modernizmu (jako programu społecznego) było dziejową koniecznością, a architektura była tylko jednym z przejawów tegoż.

Warszawski modernizm

Ale warto powiedzieć to bardzo wprost – ta książka to gratka dla miłośników modernizmu. Kiedy tylko autor zaczyna o nim pisać, to widać że wchodzi na inną orbitę. Znajdziecie więc tutaj opowieści o budynkach, ale też ulicach i dzielnicach.

Po lekturze tej książki (oraz kilku innych) mam bardzo ambiwalentny stosunek do tego co wydarzyło się w Warszawie w trakcie wojny i bezpośrednio po. Wszystkie dane są okrutne – przed wojną Warszawa była przeludniona, a warunki życia w dzielnicach nędzy były wręcz tragiczne. Głównym powodem tego stanu rzeczy były carskie regulacje ograniczające naturalny rozwój miasta. W połączeniu z innymi czynnikami spowodowało to gigantycznie zagęszczenie budownictwa w centrum i skutkowało fatalną jakością mieszkalnictwa. Po 1918 roku władze miejskie usiłowały rozwiązać ten problem, natomiast z powodów finansowych, nie były w stanie. Warszawa zmieniała się, piękniała, projektowano naprawdę wyjątkowe budynki i tworzono śmiałe założenia urbanistyczne. I potem przyszedł rok 1939 i sen się skończył.

Zniszczenia Warszawy podczas kampanii wrześniowej były duże. Przez całą okupację nad rozwojem miasta pracowali najlepsi polscy architekci i urbaniści. Planowali nową Warszawę, nowoczesną, bardziej przestronną, ale cały czas trzymająca się swojego obecnego charakteru. Ale po Powstaniu Warszawskim wszystko trzeba był zacząć od początku. No i mam z tym problem, bo Warszawa którą znam jest Warszawą modernistyczną / funkcjonalną i taką właśnie lubię (i cenię). Z tym że bez hekatomby Powstania i późniejszej destrukcji miasta, nic takiego nie miałoby miejsca. Kiedy ogląda się projekty i plany z drugiej połowy lat 40-tych to aż trudno uwierzyć, na jakim poziomie wtedy projektowano.

Nowa Warszawa miała być miastem kształtowanym przez filozofię CIAM i Karty Ateńskiej. Pewnie, z perspektywy czasu wiadomo, że była to utopia. Ale dla tysięcy mieszkańców Warszawy pojawiła się szansa na to, żeby wreszcie żyć w mieście, które nie jest z definicji toksyczne. I kiedy oglądam te projekty Warszawy funkcjonalnej, to żałuję, że nie miały szansy się pojawić. Bo zniszczenie miasta nie było losem tylko Warszawy – całkowicie zniszczony został w 1940 roku Rotterdam.

Dlaczego warto przeczytać?

Mimo, że czytałem już kilka książek o warszawskie architekturze, to książka Grzegorz Miki jest dla mnie chyba najbardziej porządkującą to co wiem. Bo poprzednio czytałem raczej opracowania przekrojowe skupiające się dużo bardziej albo na uwarunkowaniach politycznych, albo na porównaniach. Książka Miki prezentuje tutaj inne podejście, łączy bowiem podejście problemowe z mini-monografiami poszczególnych miejsc. I tutaj pojawia się dla mnie wielka wartość, bo mogę inaczej spojrzeć na przestrzeń wokół Przez dobrych kilka lat pracowałem w ścisłym centrum Warszawy, regularnie chodziłem po Kruczej, ale nigdy nie miałem całościowego na nią spojrzenia. A właśnie dzięki Mice takie spojrzenie teraz mam. Trochę zrozumienie kontekstu, trochę pokazanie procesu stawania się czegoś, a to wszystko w kontekście bardzo lokalnym.

Głównie z powodów swoich zainteresowań skupiam się tutaj na tym, co wydarzyło się w Warszawie już po wojnie. Ale w książce znajdziecie znacznie więcej o tym, co i jak budowano przed wojną. Nieprzypadkowo autor książki prowadzi fanpejdż o modernizmie przedwojennym. Mój historyk z liceum zwykł mawiać, że podróże kształcą. Potem robił pauzę i dodawał: ale tylko ludzi wykształconych. Nie twierdzę, że książka Grzegorza Miki całkowicie Was wykształci i nauczy. Jestem natomiast przekonany, że w trakcie jej lektury naprawdę kilka razy złapiecie się na tym, że duchu powiecie sobie „o, wiem gdzie to jest, ale nie miałem o tym pojęcia”. Mam nadzieję, że kiedyś na FB objawi się następny tak dobry profil, tylko skupiony na latach powojennych. Naprawdę byłoby o czym pisać i co pokazywać.

Zachwycają ilustracje, może nie pod względem jakościowym (książka jest czarno-biała), ale selekcja była ostra i do książki trafiły naprawdę świetne. To nie są foty, które znacie. O ile nie jesteście varsavianistami, albo nie zaglądaliście do książek na temat planów odbudowy Warszawy, to właściwie każda ilustracja będzie dla Was nowością.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *