Jakiś czas temu (pewnie będzie ze 2 lata) czytałem przepiękną książkę Małgorzaty Rejmer Bukaresz. Kurz i krew. Był to znakomity zbiór reportaży o Rumunii (wcale nie tylko o Bukareszcie). Jako że w Rumunii było też ostatnio sporo moich znajomych i wszyscy bez wyjątku wrócili zachwyceni, postanowiłem zainwestować w przyjaźń polsko-rumuńską i nabyłem bardzo dobrze ocenianą książkę Błażeja Brzostka Paryże innej Europy. Warszawa i Bukareszt, XIX i XX wiek (wydane przez WAB). I to o niej oraz o Przestrzeni Warszawy Krzysztofa Domaradzkiego chciałbym napisać dzisiaj.
Czym jest paryskość
Pierwsza rzecz o której chcę napisać, to że Paryże zaskakują. Zaskakują przede wszystkim tezą, bardzo ciekawą, trochę (dla Polaków) obrazoburczą, że Warszawa i Bukareszt to miasta bardzo podobne. Z pewnością nie jednakowe, z pewnością bardzo różne, ale w jakimś stopniu – bliźniacze. Główną tezą tej książki jest wskazanie na oba miasta właśnie jako na tytułowe Paryże – jedno północy, drugi południa. Jak zwykle gdy rzecz dotyczy miast, sądziłem że będzie to coś o ich fizyczności. Zastanawiałem się nad architekturą, bo to paryskie porównanie wydawało mi się najbardziej oczywiste.
Tymczasem Brzostek idzie znacznie dalej. „Paryskość” obu miast pokazana jest tutaj jako funkcja ich z jednej strony peryferyjności, z drugiej chęci pozycjonowania się w lepszej Europie. Jest to bardzo otwierające spojrzenie, pozwalające na zupełnie inne podejście do tematu. Właściwie odkryciem tej książki jest to, że peryferyjności jest zjawiskiem w mniejszym stopniu geograficznym, a znacznie bardziej – kulturowym, oraz wynikające stąd wnioski (pozostawię je do odnalezienia czytelnikom).
Brzostek przeprowadza czytelnika przez paralelne żywoty Warszawy i Bukaresztu i jest to spojrzenie odkrywcze, bo zakładam, że podobnie jak większość czytelników Warszawę utożsamiałem bardziej z północą a Bukaresz – z południem. I oczami wyobraźni widzimy już zakurzone miasto, psy na ulicach, mniejszość romską i ogólną południową biedę. Tymczasem nie jest tak – i to trzeba powiedzieć jasno – że Warszawa jakoś dominuje Bukareszt. Oba miasta są zawieszone: Warszawa między Zachodem i Wschodem (zasadniczo jest to punkt pośredni między Paryżem i Moskwą), a Bukareszt między Północą a Południem (a konkretnie – punkt przestankowy w drodze do Stambułu). Chyba najbardziej fascynujące jest dla mnie odkrycie, że postrzeganie Warszawy było zależne od kierunku podróży – w drodze na wschód, była forpocztą rosyjskiej biedy, w drodze na zachód – pierwszym przystankiem prawie-zachodniej kultury. Takich opisów (konkretnych cytatów i to poczynając od XVIII wieku, znajdziecie w tej książce wiele – niesamowita praca).
Do czasu przeczytania książki Brzostka, bardzo słabo znałem historię Rumunii. Dzięki Brzostkowi znam ją trochę lepiej i jest to historia fascynująca, szczególnie z perspektywy Polaka. Bo nie uznać za fascynujący chichot historii fakt, że nowoczesność trafiła do Rumunii wraz carskim wojskiem i że Rosjanie byli tam jeśli nie motorami postępu, to z pewnością sporo wnieśli od siebie. Najciekawszym fragmentem są jednak lata komunistyczne. Być może dlatego, że dobrze je pamiętam, bo sam w nich żyłem i że lepiej potrafię zrozumieć kontekst. Z pewnością po tej książce sięgnę po biografie Ceaucescu.
Warszawa, ale jaka?
Na tle socjologiczno-historyczno-filozoficznej książki Brzostka, opracowanie Domaradzkiego jest bardzo konkretne i dotyczy jednego miasta – Warszawy. To jest bardzo ciekawa książka dla dwóch grup czytelników: tych interesujących się urbanistyką i/lub tych zainteresowanych Warszawą – zarówno tą, która była, jak i tą, która będzie. Pierwsza część książki to bardzo syntetyczne ujęcie trzech sposobów postrzegania miasta: Camillo Sittego, Kevina Lyncha (nie wiem czemu jeszcze o nim nie pisałem) oraz Kazimierza Wejcherta (jak wyżej – koniecznie do nadrobienia). To taki wyciąg z wyciągu urbanistyki: bardzo konkretny, dający ogólny pogląd i pozwalający czytać dalej.
Część druga to historyczne spojrzenie na Warszawę. W moim przypadku ta opowieść idealnie wpasowała się w narrację Brzostka. Urbanistyczne rozważania Domaradzki były idealnym dopełnieniem socjologiczno-historycznego spojrzenia Brzostka. Te kilkadziesiąt stron pokazuje, dlaczego Warszawa wygląda jak wygląda, i dlaczego nie stała się Paryżem. Świetne historyczne spojrzenie.
Cześć trzecia to już współczesność i szansa zajrzenia za kulisy projektowania przestrzeni miasta. Znajdziecie w niej opisy ponad 20 projektów. Część z nich została zrealizowana w całości, część nie, niektóre zaś – tylko fragmentarycznie. Prezentowane projekty dotyczą różnych rodzajów struktur miejskich: okolic Wisły, przestrzeni śródmiejskiej, osiedli, przestrzeni podmiejskich, terenów przemysłowych oraz placów. Jest to fascynująca podróż w czasie, nawet dla osoby, dla której Warszawa nie jest miastem rodzinnym. Dziesiąty (jeśli nie setki) szkiców i planów pozwalają spojrzeć na alternatywną historię ostatnich lat. Dają też szansę na znalezienie odpowiedzi dlaczego niektóre fragmenty miasta wyglądają tak jak wyglądają.
Dla mnie ta książka niesie ze sobą przede wszystkim optymizm. I nie chodzi wcale o to, że wszystkie rzeczy udało się zrobić. Sporo z pokazywanych projektów wciąż czeka, niektóre pewnie poczekają jeszcze długo. Dla mnie ważne jest, że gdzieś tam w miejskich instytucjach i na ich zlecenie powstają sensowne, zrównoważone projekty, które równie dobrze mogłyby funkcjonować w znacznie dojrzalszych urbanistycznie miastach. Żałować trzeba oczywiście konstatacji, że projekt nie został zrealizowany z powodu braku środków lub skomplikowanej struktury własnościowej terenu. Trudno. To jest dziedzictwo, z którym będziemy się mierzyć jeszcze przez jakiś czas.
Podtytuł książki Domaradzkiego to Tożsamość miasta a urbanistyka i takie jest jej główne przesłanie – tożsamość miasta kształtowana jest w ogromnym stopniu przez jego przestrzeń, w tym przestrzeń publiczną. Nie przez przypadek właśnie o przestrzeni publicznej pisze Sadik-Khan czy Charles Montgomery (żeby wspomnieć tylko autorów, o których pisałem ostatnio). Jaka jest więc tożsamość Warszawy? Jakie jest miasto w którym mieszkam? Jakie będzie? Jakie może być?
Polecam do poczytania książkę Domaradzkiego, chociażby po to żeby poznać język jakim posługują się urbaniści, sposób argumentacji czy powody różnych decyzji. Truizmem jest stwierdzenie, że życie to sztuka wyboru. Wyborem jest też projektowanie, a Domaradzki pokazuje powodu podejmowania takich a nie innych decyzji projektowych. Wartościowe i kształcące.
***
Jeśli macie komfort przeczytania tych książek razem – bardzo zachęcam. Będzie to typowa sytuacja, w której 2+2 będzie równać się 5, bo one zwyczajnie się wzmacniają. U mnie wątek europejskości, a jednocześnie zapóźnienia, smutku i biedy był dodatkowo wzmocniony przez lekturę książki Berlin. Metropolia Fausta, którą czekam żeby opisać (ale poczekam jeszcze do 2018 roku, bo wtedy dopiero ukaże się drugi jej tom – o Berlinie powojennym) – kolejna opowieść o mieście, które prawie przez całą swoją historię było równie prowincjonalne jak Warszawa, a które stało się metropolią.