UX plus / UX minus (7)

Jakoś kilka dni temu trafił do mnie rozbity w wakacje telefon komórkowy. Telefon prosto z miejsca swojej przygody pojechał do serwisu, który miał go naprawić. Trochę to trwało, telefon zaginął, a potem szczęśliwie się odnalazł (straciłem już nadzieję, że to kiedykolwiek nastąpi). Do tego czasu firmę, która miała go naprawić miałem wiadomo gdzie i nie wyrażałem się o niej pochlebnie (hehe).

Jednakowoż przedwczoraj, kiedy wyciągnąłem telefon z pudełka, poczułem się bardzo zadowolony i cała niechęć na serwis minęła jak ręką odjął. Po pierwsze – telefon naprawili (ale to dość chyba oczywiste). Po drugie – zachowali całą moją pamięć, ustawienia itp. To piękne było, bo sądziłem że już się pożegnałem ze wszystkim co w tym telefonie było (głównie: zapisane trasy wycieczek rowerowych). A na koniec absolutnie ujęli mnie tym:

opakowanie telefonu po naprawie
I’m back – powiedział HTC i poprosił, żeby go włączyć

Ktoś (pewnie w centrali, ale w sumie wszystko mi jedno) pomyślał o tym, jakie uczucia towarzyszą powrotowi telefonu z serwisu. A są to uczucia radosne (przeważnie), więc opakowanie nawiązuje do tego. W stylistyce HTC obrysowane jest sznureczkiem z kokardą i karteczką „I’m back”. Naprawdę jest to fajne, szczególnie jeśli popatrzy się na to z perspektywy osoby, która niczego takiego się nie spodziewała. To „I’m back” bardzo personalizuje telefon, umacnia więź między nim a właścicielem, a przy okazji buduje coś co – wielce fałszywie – można nazwać rodzajem przywiązania. No bo skoro telefon mówi do mnie „I’m back” to pewnie się cieszy, że wraca. A skoro on się cieszy, to cieszę się i ja, bo jakże się tutaj nie cieszyć kiedy ktoś/coś mnie lubi? Dodatkowo w środku pudełka była jeszcze ściereczka do ekranu oraz zachęta do podzielenia się swoimi odczuciami z działania serwisu.

Jak dla mnie – absolutna rewelacja i przykład tego, jak świeżo podchodzić do user experience. Bo to co opisałem jest experiencem właśnie, momentem który sprawia, że rzecz codzienna staje się niezwykła. Wielki szacun dla HTC za takie podejście do sprawy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *