Ponieważ przez chwilę nie było niczego o typografii, spieszę wypełnić tę lukę. Dzisiaj o dwóch książkach będzie: jednej, która mówi o typografii z poziomu ogólnego, druga o największym możliwym konkrecie – krojach pism. Od razu powiem, że obie te pozycje są świetne i że warto je co najmniej przeczytać, ale tak naprawdę – trzeba mieć.
Ellen Lupton
Ellen Lupton, czyli autorkę pierwszej z książek znałem już z nazwiska. We wzmiankowanym już kilkukrotnie Widzieć/Wiedzieć czytałem jej tekst Narodziny użytkownika. Teraz trafiła do mnie – z rekomendacji Tomka i Pauliny – jej chyba najbardziej znana książka – Thinking With Type. I o ile w przypadku niektórych książek nie wiadomo o czym będzie dalej, bo tytuł nic nie mówi, to w przypadku Ellen Lupton tytuł szczegółowo to opisuje. To jest książka o tym, jak typografia i projektowanie mogą zmienić nasz sposób postrzegania – a więc i odbioru – rzeczywistości.
To jest kolejna książka o typo, która na pierwszy rzut oka wydaje się chaotyczna i bez struktury. Setki (i to duże setki) kolorowych ilustracji, mnóstwo liter i do tego tekst narracji. No i na początku to trochę przytyka. Mi było trochę łatwiej, bo po raz pierwszy zetknąłem się z takim sposobem prezentacji treści w Stop Stealing Sheep Spiekermanna (o czym zresztą już pisałem). Jednak dobry dizajn to taki, który działa. I zarówno skład Spiekermanna jak i Lupton naprawdę daje radę. To co na pozór wygląda źle, w rzeczywistości jest zaprojektowanym rozwiązaniem, z którego bardzo wygodnie się korzysta.
Lupton skupia się na trzech „wymiarach” typografii: literze (letter), tekście (text) i siatce (grid). Każdej z nich poświęcony jest osobna część książki. Część o literze jest chyba najbardziej oczywista, być może dlatego, że już sporo o niej czytałem. O ile nie jesteście specjalistami, to chyba najciekawsza będzie część o gridzie, bo to jest to ta część pracy projektanta, która dla postronnej osoby jest całkowicie niewidoczna, a której działanie przekłada się później na dyscyplinę struktury tekstu. Lupton omawia grid na podstawie wielu różnych projektów – są więc i klasyczne wieloszpaltowe gazety, są jednokolumnowe układy książę, są albumy, ale jest też sporo tabel.
Książka napisana jest lekko i czyta się ją naprawdę dobrze. Czy wspominałem już o tym, że tekst Narodziny użytkownika pochodzi z niej właśnie? Thinking With Type polecałby czytać ze Stop Stealing Sheep (a to niespodzianka, prawda?), ale też świetnie komponuje się z ksiażkami Keitha Houstona: Ciemnymi typkami i Książką (u Lupton znajdziecie wiele bardzo fajnych ilustracji, które perfekcyjnie wręcz pasują do tego o czym pisze Houston).
The Geometry of Type
Druga książka o której chciałem napisać to The Geometry of Type. The Anatomy of 100 Essential Typefaces Stephena Coles’a. To kolejna książka, przy której jakoś magicznie pojawia się Eric Spiekermann. Tym razem napisał do niej przedmowę, w której pisze tak:
The flow of the letters is important: they have to be modest in each other’s company so we can read line after line of them. Details that stick out at the largest sizes may become invisible as the type gets smaller, but they can add warmth, texture and, yes, character. Type adds the sound to the tunes other people write.
Podobnie jak z częścią wydawnictw, mam w przypadku The Geometry of Type problem z klasyfikacją. Formalnie jest to książka: jest tytuł, okładka, spis treści itp. Od strony jednak zawartości, jest to jednak bardziej album z rozbudowaną częścią narracyjną. Chociaż też nie… Może taki trochę otwarty komiks? A w sumie to czy ma to jakieś znaczenie? Najważniejsze w sumie, że jest to ponad 250 stron opowieści o krojach.
Zaczyna się krótkiego wstępu, nazwijmy to teoretycznego. Z czego składa się litera (od strony projektowej) i jak się kroje kategoryzuje. A wszystko podane w naprawdę sensownej formie – po prostu dobry dizajn.
A dalej to jest jeszcze lepiej. Książkę tę czyta się rozkładówkami, gdzie każda rozkładów, to analiza jednego kroju. Ale jaka analiza! Tytułowe 100 krojów zostaje może nie rozłożone na czynniki pierwsze, ale z pewnością sprowadzone do wspólnego mianownika i szczegółowo opisane. Poza podstawowymi informacjami (rodzajem metryczki), możecie zobaczyć podstawowy zestaw znaków danego kroju, zestaw krojów pokrewnych (którymi złożony jest ten sam tekst, co w przypadku kroju podstawowego) oraz krótki tekst podsumowujący. Wygląda to tak (zachęcam do klikania – podłączyłem większe obrazki, żebyście mogli zobaczyć detale).
Czytać czy oglądać?
Najważniejsze jest oczywiście to, co dzieje się jednak w środku – analiza konkretnych glifów. Bo dopiero tutaj można dostrzec prawdziwą sztukę projektową. Typografia – podobnie jak inne dziedziny projektowania – oceniana jest na podstawie całości doświadczenia, które dostarcza. Ale właśnie te doświadczenia są pochodzą designu na poziomie mikro. Takie fundamentalne typo jest praktycznie niedostrzegalne z poziomu amatora.
Niesamowitą robotą Coles’a jest nie tylko pokazanie tych krojów w pełnej krasie (bardzo rzadko mamy okazję oglądać wydrukowane litery tej wielkości), ale przede wszystkim zwrócenie uwagi na ich najważniejsze elementy – te, które decydują o ich charakterze.
W związku z powyższym zdążyliście się już chyba zorientować, że tej książki nie da się „czytać”. Ją się ogląda, ją się wertuje, jej się doświadcza. Właściwie przez cały czas przeskakuje między stronami, krojami… To potrafi bardzo wciągnąć. A potem przychodzi etap, w którym zaczynacie łapać pewne podobieństwa i nawet jeśli mylą się Wam jeszcze nazwy, to nie możecie przestać się dziwić, że wcześniej tych rzeczy nie widzieliście, że tych krojów nie rozróżnialiście.
Jeszcze dwa słowa o języku. Mimo że typografia jest funkcjonalnością, to język (czyli komentarze do kroju) jest bardzo miękki i często wykorzystujący porównania i metafory. Nie jest to techniczny język. Jest precyzyjny, ale w tej precyzji – łatwy w odbiorze.
***
Na sam koniec już, jeszcze jeden cytat ze przedmowy Spiekermanna:
If you know the difference between a font and typeface, you need this book. If you don’t, you need it even more.
Niby cytat ten dotyczył The Geometry of Type, ale nie przejmowałbym się tym. Znam obie te książki, i nie sądzę, żeby Spiekermann miał jakiekolwiek obiekcje przy odniesieniu swojego stwierdzenia do Thinking With Type.