Thinkertoys, czyli 416 stron treningu kreatywnego myślenia

20121021-211733.jpgKiedyś pisałem o Cracking Creativity – inpirującej i praktycznej książce Michaela Michalko. Jako że to co pisał podobało mi się bardzo, więc kolejna książka była tylko kwestią czasu. Trochę tego czasu jednak upłynęło, ale właśnie skończyłem Thinkertoys: A Handbook of Creative-Thinking Techniques (2nd Edition).

Wrażenia mam bardzo podobne co przy Cracking Creativity – właściwie ta książka to zbiór gotowych przepisów na pobudzanie własnej i cudzej kreatywności. Bo kreatywność to jest coś, co trzeba pobudzać i o co dbać. Kiedyś nie postrzegałem tego w takich kategoriach, a sama cecha wydawała mi się rodzajem daru (ktoś dobrze biega, ktoś dobrze liczy, a jeszcze ktoś – jest kreatywny). Jdnak to chyba nie jest tak do końca. Może niektórzy mają z tym łatwiej, ale zasadniczo śpiewać każdy może.

W Thinkertoyach ważne są dla mnie dwie rzeczy – zwrócenie uwagi na rozwijanie/ćwiczenie kreatywności u siebie, ale także o dbanie o kreatywność wśród swoich współpracowników. Nawet niekoniecznie o kreatywność, a raczej o optymizm i otwartość na niestandardowe rozwiązania. To jest lekcja, którą zresztą przerabiałem osobiście, patrząc jak prowadzone przez mnie warsztaty czy spotkania rozbijane są przez osoby negatywnie do nich nastawione. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy jak jest to groźne dla dynamiki grupy i jakości tego co się w takiej grupie wytwarza (mimo że byłem przed tym ostrzegany).

Thinkertoye czytałem prawie dwa miesiące (sic!), ale tej książki po prostu nie da się czytać inaczej (to pod jej wpływem odłożyłem na bok wszystkie książki UXowe i wróciłem na czas jakiś do historii). Dosłownie co 2-3 zdania doznaje się olśnienia i pojawia się myśl „o w morde, a to można było w ten sposób zrobić” i momentalnie zaczyna się odpływać w tworzenie wariantów danej techniki, zastanawiać się jak dopasować ją do aktualnego projektu, jak połączyć z inną. Po prostu cud, miód, ultramaryna 🙂 Teraz jest najlepszy moment (tuż po skończeniu książki): każdy kto grał w jakieś większe gry komputerowe zna uczucie, kiedy po czasie oszczędzania i drobnych rzezanek, kupuje się jakiś dobry miecz albo powerną różdżkę i wychodzi się ze sklepu/świątyni. Jak wtedy świerzbią ręce – nawet szczura można przypalić jakimś potężnym fireballem. Takoż właśnie czuję się teraz. Chciałoby się powiedzieć „trwaj chwilo” 🙂

Michalko w tym blogu jeszcze powróci, bo mam zaplanowane na kiedyś opisanie kart do pracy keatywnej (Thinkpak: A Brainstorming Card Deck).

2 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *