Ostatnio pisałem o Urbanized. Patrzę też na niego w kontekście mojej niedawnej wizyty w Pile, gdzie odbywały się Światowe Dni Innowacji. Do tej pory organizowane były w Poznaniu, w tym roku po raz pierwszy – poza. W ramach udziału w SDI brałem udział w dyskusji panelowej dotyczącej tematyki smart city oraz miałem przyjemność prowadzić wykład wprowadzający do UX. Wnioski? Stereotypy, stereotypy, stereotypy… Sam przed nimi przestrzegam, ale jadąc do Piły też byłem pełen uprzedzeń czy jakiegoś dystansu. A co znalazłem?
Przede wszystkim: przestrzenne, zielone miasto, proste drogi, równe chodniki, asfaltowe ścieżki rowerowe, nowoczesne oświetlenie. Pewnie, nie jest to raj, o czym miałem okazję przekonać się rozmawiając chociażby z taksówkarzami. Ale w stosunku do oczekiwań (a właściwie uprzedzeń) było zupełnie inaczej. Bardzo pozytywnym doświadczeniem było dla mnie również spotkanie z władzami Piły – ludźmi młodymi, z pasją, otwartymi, ciekawymi świata i chcącymi projektować (tak, PROJEKTOWAĆ) swoje miasto razem z mieszkańcami. Przyznam, że zrobiło to na mnie wrażenie, mimo że prezydent jest wyszkolonym profesjonalnym politykiem (w sensie: bardzo sprawnie się komunikuje) to jednak naprawdę skupiony jest na swojej społeczności. Nie spodziewałem się, że na poziomie samorządowym funkcjonują osoby, tak otwarte na zmianę. Być może to jest właśnie przyszłość demokracji? Jakiś rok temu czytałem artykuł, w którym właśnie lokalne społeczności podawane były jako wzorcowe przykłady „konstruktywnej demokracji” – trzeba się dogadać, bo śmieci się same nie wybiorą z koszy i wiadomo kto za to odpowiada (inaczej niż na poziomie makro). Nie wiem jak jest w innych miastach, ale bardzo pozytywne jest odkrycie, że komuś na czymś naprawdę zależy. Pewnie, czytam o Nowy Jorku, Londynie czy wspólnotach w Holandii, ale te rzeczy są daleko stąd, funkcjonują w innym kontekście i zawsze myśli się o nich w kategoriach „szkoda że u nas tak nie ma”. No i okazuje się, że wcale niekoniecznie, bo może być podobnie. Tak, wiem że to Wielkopolska, że gospodarna itp, ale co z tego? Ostatecznie liczy się to, czy ma się jakiś pomysł, czy nie, czy uczy się od innych, czy nie i czy jest się realnym gospodarzem osadzonym w realnym kontekście. Tak czy owak, będąc w Pile znalazłem miasto, którego totalnie się nie spodziewałem. No i ciekawe ile takich miast jest w Polsce (w sensie: podejrzewam, że sporo).
Ciekawie potoczyła się też dyskusja panelowa. Kiedy byłem zapraszany, zostałem proszony o przedstawienie „perspektywy IT”. Jednak to co chciałem powiedzieć, było od IT dość dalekie i ograniczało się do Hassenzahlowskiego „technology for all the right reasons”. Błędnie (jak się później okazało) sądziłem, że smart city będzie postrzegane przez panelistów w kategoriach technologicznych: ficzery, super rozwiązania IT/systemowe, inteligentne światła i tego typu rzeczy. Tymczasem wszyscy mówiliśmy praktycznie jednym głosem – miasto jest smart, jeśli inteligentnie rozwiązuje problemy swoich mieszkańców. Bardzo interesujące wystąpienie dała Heidy van Beurden, opowiadająca o najlepszych praktykach smart city w kontekście sustainability (ze szczególnym uwzględnieniem Europy). Miałem okazję trochę porozmawiać z Heidy i w niedalekiej przyszłości znajdziecie na blogu wywiad, w którym przybliży ona problematykę smart city (ze swojego punktu widzenia).
To że o smart city i partycypacji użytkowników (tzn. obywateli) w jego tworzeniu mówi się i robi się dużo w Holandii nie powinno być zaskoczeniem. Jednak to co pokazał Wojciech Przybylski – Dyrektor Działu Rozwoju Technologicznego z Krakowskiego Parku Technologicznego – było dla mnie jeszcze większym zaskoczeniem, bo nie miałem świadomości wykorzystania design thinking na poziomie świadomej budowy strategii miasta. Tymczasem to nie dzieje się w Holandii, tylko Krakowie. Inicjatywa o nazwie SMART_KOM jest praktycznym przykładem zastosowania design thinking w praktyce: przekrojowo, z udziałem ekspertów oraz aktywną partycypacją społeczną (obywatelską). Bardzo to dla mnie interesujące i będę się tej inicjatywie przyglądał (a nawet jej kibicował).
Jak już wspominałem, miałem obawy związane z nadmiernym przechyleniem koncepcji smart city w kierunku technologii, teraz jednak patrzę na to inaczej. Być może jest tak, że idea smart city wdrażana jest przez ludzi rozumiejących potencjał technologii, ale jednocześnie bardzo świadomych niebezpieczeństw związanych z jej nadużywaniem. Najważniejszą jednak obserwacją (dla mnie), jest niesamowite rozprzestrzenianie się idei partycypacji użytkowników końcowych w procesach projektowych. To się naprawdę dzieje i to na skalę, której w życiu codziennym niespecjalnie widać. Ja miałem do tej pory obraz wykorzystywania partycypacji w projektowaniu usług komercyjnych, tymczasem coraz bliżej jest do powszechnej partycypacji w projektowaniu różnego rodzaju usług miejskich.