Service design a fizyczność, czyli dlaczego pocięte karteczki rządzą

service designW ostatnim wpisie zapowiedziałem osobny wpis na temat temat fizyczności/namacalności (ang. tangibility) wyników badań czy raportów. Niniejszym chciałbym do tego powrócić, bo wszystko wskazuje na to, że coś jest na rzeczy – właściwie przy każdym projekcie pojawia się moment, w którym takie fizyczne elementy zaczynają odgrywać rolę kluczową. W sumie to dziwię się, że dopiero teraz zwróciłem na to uwagę, ale może tak musiało być 🙂 BTW, czytam teraz bardzo ciekawą publikację Froukje Sleewijk Visser (to imię i nazwisko autorki – wyjaśniam dla tych, którzy nie mają kontaktu z Holandią) „Service Design by Industrial Designers” i tam ten temat też się wyraźnie pojawił i to już na początku pracy. To co ja odkrywam z takim trudem, w cywilizowanych miejscach jest przekazywane na studiach:

Visualizing and prototyping are are necessary skills for our students. Whether it is a service or a product, students are trained to visualise and make their earliest concepts experiential, by using storyboarding, prototyping, storytelling, roleplaying etc.

Kiedy myślę o tym z perspektywy mojej organizacji, fizyczność jawi mi się przede wszystkim jako „wprowadzenie do działania”. Póki coś funkcjonuje na poziomie pliku, to nie istnieje – jest po prostu wirtualnym, ulotnym niebytem. Każdy pamięta liczne fajne projekty czy koncepcje, które nigdy nie wyszły poza formę digitalną, i to nie dlatego że były złe, tylko dlatego że brakło jakiegoś ostatecznego ich pchnięcia w kierunku zdarzenia się. Przełożenie takich bajtów na formę fizyczną powoduje, że nagle z poziomu „coś świeci się na ekranie” znajdują się one na poziomie „mam coś w rękach, a skoro mam, to mogę coś z tym zrobić”. Porównując to do interfejsów, powiedziałbym że fizyczność ma w sobie coś z naturalności i oczywistości korzystania z ekranów dotykowych. Niby wszystko jest takie samo, ale działa inaczej.

service designRok temu podsumowanie projektu z jakiegoś obszaru wysłałbym w formie prezentacji mailem. Pół roku temu wysłałbym mailem zdjęcie roboczych materiałów (przykładowe foto – obok). Praktyka ostatniego miesiąca wskazuje, że najlepiej takie robocze, przepracowane, czasami podniszczone materiały zanieść w formie fizycznej. Działa to niesamowicie – ludzie po prostu biorą te elementy, wysypują i przeglądają. Co więcej, odcięcie od monitora powoduje, że takie fizyczne elementy przeglądane są najczęściej nie przez jedną osobę, ale w grupie. Bardzo płynnie przechodzi się wtedy do rozmowy, są różne perspektywy i różne punkty widzenia, a to już połowa sukcesu. Kilka osób pochylonych nad kupką papierków to naprawdę zaczątek czegoś nowego. Dodatkową zaletą pracy w takim modelu jest to, że – o ile się o to poprosiło wcześniej – takie materiały wracają, a osoba zwracająca ma na ich temat konkretne zdanie, które bardzo chętnie komunikuje. To też może być zaczątkiem szerszej rozmowy na dany temat.

Innego aspektu fizyczności miałem okazję popróbować na ostatnich badaniach z użytkownikami. Testowaliśmy różne koncepcje Czegoś. Na końcu prosiliśmy każdego użytkownika, o wyrażenie swoje opinii o konceptach przez rozdzielenie pomiędzy nie 100 punktów. Tylko ten punkty były fizyczne, bo do ręki dostawali banknoty (z gry planszowej). Niby detal, ale patrząc na zaangażowanie z jakim dzielili tę kasę i przyznawali punkty, nie miałem wątpliwości, że gdybym poprosił ich o rozpisanie punktów „w głowie” dostałbym wyniki mniej osobiste (jeśli można to tak ująć).

Jeszcze inaczej fizyczność odbieram, porównując dwa warsztaty organizowane przez nas ostatnio. W jednym pracowaliśmy na elementach (quasi wizytówki) wydrukowanych na bardzo sztywnym papierze (gramatura 300), w drugim – na papierze nieco sztywniejszym niż standardowy papier do drukowania (gramatura ca. 120-150). W tym drugim przypadku, warsztaty zakończyły się konkretami już po pierwszym spotkaniu. W pierwszym – nadal się spotykamy. Oczywiście, znaczenie ma to na jaki temat mówimy i ile, ale gdybym swoje „wizytówki” zrobił na cienkim papierze, to może nie zachęcałyby one do dalszej interakcji i projekt byłby już zamknięty?

Podsumowując, to na dzisiaj powiedziałbym, że im bardziej niematerialnych rzeczy dotyczy badanie czy projekt, tym większą wartość mają wprowadzane do prezentacji czy procesu projektowego elementy fizyczne. Obniżają one barierę mentalną dotarcia do sedna problemu, oraz bardzo zbliżają   stakeholderów do wyników research’u.

PS. Kto mnie wrzucił na FB, że mam taki ruch i to weekend? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *