Projektowanie w terenie, czyli co prototypowaliśmy na drodze do Morskiego Oka

Morskie OkoNiedawno miałem okazję wziąć udział w bardzo interesującym projekcie – zostałem otóż zaproszony, aby poudzialać się na rzecz Tatrzańskiego Parku Narodowego.  W skład zespołu wchodzili młodzi projektanci (Magda Rydiger, Przemek Pomaski, Nina Woroniecka, Dominika Wysogląd) oraz praktycy projektowania usług (Asia Kwiatkowska, Aga Szóstek, Łukasz Szóstek oraz niżej podpisany). BTW, możecie pamiętać Ninę, która projektowała dla mnie probe’a.  Całością kierowała Asia Kwiatkowska. Cel projektu był teoretycznie prosty – mieliśmy sprawdzić, jakiego rodzaju interakcje występują na drodze do Morskiego Oka. Wydaje się to banalne, bo jakie w końcu interakcje mogą tam występować? Okazało się, że występuje ich tam całkiem sporo, szczególnie w szczycie sezonu kiedy TPN odwiedzany jest przez kilkanaście tysięcy turystów dziennie, a zdecydowana większość spośród nich – odwiedza właśnie Morskie Oko.

Przed wyjazdem staraliśmy się odrobić pracę domową: przeglądnęliśmy net (a właściwie nie my, tylko pracujący z nami studenci ASP) w poszukiwaniu tego, co o wycieczce do Morskiego Oka piszą inni. Sporo też rozmawialiśmy o tym, po co ludzie się tam wybierają i jak wygląda droga. Mieliśmy na ten temat wyrobione zdanie – komercja, żena i naprawdę słabe historie. A potem okazało się, że wcześniejsze zbieranie źródeł może być częścią, ale nigdy całością researchu, bo życie wygląda zupełnie inaczej. Asia wynalazła jakąś zakręconą teorię, w myśl której aby sensownie coś projektować, trzeba doświadczyć rozwiązania docelowego w formie czystej i niezakłóconej (czyli jak coś działa/wygląda samo z siebie tzn. bez udziału ludzi). W naszym przypadku oznaczało to przejście trasy do Morskiego Oka (z Palenicy Białczańskiej) w godzinach porannych. Wystartowaliśmy więc o godz. 06:00, dodatkowo umawiając się, że przez całą drogę zupełnie ze sobą nie rozmawiamy, tylko staramy się doświadczyć „okoliczności przyrody”.

Zadziałało rewelacyjnie – ponad 2 godziny wędrówki w ciszy spowodowało, że na górę dotarliśmy z głowami pełnymi różnego rodzaju spostrzeżeń. Co ważne, doświadczyliśmy czegoś krańcowo odmiennego od tego, czego oczekiwaliśmy. Kiedy idzie się pod górę w rześkim powietrzu, ptaki śpiewają tak że trudno zebrać myśli. Wtedy dostrzega się to, czym takie wyjście może być w sprzyjających warunkach (tzn. kiedy nie ma ludzi na trasie, lub jest ich niewiele). Co więcej – wiedzieliśmy także, że na końcu czeka nas piękny landszaft, jednak cisza i spokój jakiego doświadczyliśmy docierając na miejsce, była obezwładniająca. Mówi się o „oazie spokoju” i dokładnie to czekało nas na końcu drogi. Byłem zaskoczony. Przeszedłem najbardziej zatłoczony fragment polskich gór i czułem się zachwycony – pustka i cisza jak w Beskidzie Niskim czy Sądeckim. Nawet ten asfalt nie przeszkadzał.

Jednocześnie wiedzieliśmy, że 9-kilometrowy masz pod górę może być dla wielu osób męczący (zarówno fizycznie jak i psychicznie). Jeśli nie wiecie o czym mówię, wyobraźcie sobie 2,5 godz. wycieczkę pieszą z 4-5 letnim dzieckiem („Daleko jeszcze?”, „Ale czy daleko jeszcze?”, „Daleko jeszcze???”).  Po licznych wywiadach, obserwacjach i dyskusjach podzieliśmy trasę na 5 głównych części (Palenica Białczańska – Wodogrzmoty Mickiewicza – Wanta – Włosienica – Morskie Oko) i przeprowadziliśmy pogłębione obserwacje w każdej z tych kluczowych lokalizacji. Ich wynikiem była długa lista różnego rodzaju spostrzeżeń. Było tego dużo, naprawdę dużo… stanowczo za dużo na 2 dni, jakie pozostały nam na realizację projektu.

Prototypowanie w akcji

projektowanie i prototypowanie: panoramaPrzede wszystkim zauważyliśmy, że TPN bardzo zależy na budowaniu doświadczenia. No z tym że wiedzieliśmy tez, że doświadczenie można budować na czym czymś co jest użyteczne, bo bez użyteczności będzie dupa a nie doświadczenie. A czasu mało. Postanowiliśmy więc zbudować prototyp i pokazać w jaki sposób Park można dalej działać sam. Do dalszych prac wybraliśmy jeden temat – uatrakcyjnienia/usprawnienia marszu pod górę. Wiedzieliśmy już, że Tatrzański Park Narodowy to fantastyczne miejsce o którym zwiedzający nie wiedzą praktycznie nic (na pytanie „Jakie zwierzęta kojarzą Ci się z Tatrami?” odpowiadają jedynie „niedźwiedź”). Postawiliśmy więc sobie cel, aby osoby (a) szło się łatwiej, (b) po drodze jakaś wiedza przesączyła się go głowy. Jednocześnie od pracowników wiedzieliśmy, że „klasyczne” tablice z informacjami nie za bardzo działają. Zresztą nie chcieliśmy robić z drogi do Morskiego Oka, drogi przez Raszyn z milionem tablic i tabliczek 🙂 Postanowiliśmy więc wykorzystać najbardziej naturalną tablicę w tamtym terenie, czyli 9 kilometrów asfaltu. Z pomocą doświadczonych pracowników Parku wybraliśmy miejsca, które dodatkowo opisaliśmy na asfalcie. Testowaliśmy różne rodzaje komunikatów:

  • okolicznościowe (TPN ma już 60 lat)
  • turystyczne (jakie szczyty widać w danym miejscu)
  • informacyjne (jesteś w połowie drogi)
  • informacyjne (do celu jeszcze 15 minut)
  • propagandowe (w zeszłym roku Morskie Oko odwiedziło 1 milion turystów)
  • turystyczne (panorama gór wokół Morskiego Oka)

Podsumowanie wyników przedstawia się następująco:

  • informacja okolicznościowa – spektakularna klapa („a co mnie to obchodzi?”)
  • informacja turystyczna – mega sukces (dzieciaki robią sobie zdjęcia z obrazkami, przewodnicy zatrzymują grupy i pokazują widok)
  • informacja o połowie drogi – duży sukces
  • informacja o końcówce – mega sukces (na moje oko, jakieś 80% ludzi zwracało na to uwagę i mówiło do innych „jeszcze 15 minut” – co było nota bene naszym failem bo to było więcej niż 15 minut, ale to szczegół)
  • panorama nad Morskim Okiem – mega sukces (ludzie sami oglądali i poprawnie identyfikowali szczyty)

projektowanie i prototypowanie: napisy na toi-toiJednak prawdziwym hitem było dodatkowe oznakowanie toalet. Niewiele osób wie, że na drodze do Morskiego Oka stoją bardzo wypaśne i wygodne toi-toie: duże, wygodne i zaskakująco czyste. Problemem jest to, że użytkownicy nie bardzo wiedzą, kiedy będą następne, albo że następne będą już płatne. Seria dowcipnych komunikatów na toikach spowodowała, że ludzie zaczęli z nich korzystać (na bazie tych komunikatów właśnie), a nawet robić sobie z nimi fotki. Zadziałało na tyle dobrze, że pytani o kredowe napisy (bo tym prototypowaliśmy na asfalcie) przewodnicy pytali nas czy toie to też nasz pomysł 🙂 Istotne jest też to, że tak naprawdę na bieżąco prototypy były modyfikowane (napisy i rysunki) w oparciu o zbierany feedback.

Lekcje z projektu dla TPN
projektowanie i prototypowanie: moja panorama

  1. Być może nie doceniamy tego w codziennej walce, ale jako osoby zajmujące się doświadczeniami użytkowników oraz projektowaniem usług, jesteśmy wyjątkowymi szczęściarzami. Dane jest nam wykonywać pracę, o której inni mogą tylko pomarzyć. Nie jest to niby specjalnie odkrywcze, ale warto o tym pamiętać i w chwilach zwątpienia sobie przypominać.
  2. Tworzenie prototypów i ich jak najszybsze testowanie jest niesamowicie skutecznym narzędziem wizualizacji i weryfikacji koncepcji. Można o nich mówić, można robić slajdy, można opowiadać historię i rysować obrazki, ale najistotniejsze jest pokazanie ich końcowym użytkownikom.
  3. Pracując zawodowo (tzn. że ja zawodzę innych) przez dobre kilka lat zapomniałem już, jak uskrzydlają sukcesy i ile energii dodaje obserwowanie użytkowników korzystających z tego, co zostało dla nich zaprojektowane. W tym kontekście szczególnie wyraziście widać było potęgę prototypu. Na własne oczy widziałem, jak motywuje to innych do pracy.
  4. Nie uwierzycie, ale research rządzi. W naszym przypadku nie był to research jakoś bardzo pogłębiony, ale jednak był. Było nam zimno, niewygodnie i wietrznie, ale to było w tym najlepsze. A ponieważ zawsze warto próbować nowych dróg, także i my próbowaliśmy czegoś nowego. Tą nowością było dla nas głębokie „zanurzenie się” w idealną wersję projektowanego otoczenia.
  5. Ludzie pracujący w TPN są REWELACYJNI: otwarci, gotowi na zmiany i testowanie nowych rzeczy. Jednocześnie mają bardzo głęboką wiedzę na temat występujących tam problemów/zjawisk. W zasadzie nie powiedzieliśmy im niczego nowego, bo oni to wszystko wiedzą 🙂 Jedyne co zrobiliśmy, to pokazaliśmy w jaki sposób można do rozwiązywania takich problemów podchodzić (obserwacja – prototyp – test).
  6. Lepiej żebym nie rysował publicznie. Kiedy bardzo zadowolony z siebie przyglądałem się własnoręcznie nakredowanej panoramie, jeden z pracowników TPN skomentował z kiepsko ukrywaną życzliwą złośliwością „A Ty to chyba z ASP nie jesteś” (vide obrazek wyżej).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *