Non-finito products, czyli o pożytkach z produktów niedokończonych

non-finito products - the sopranosJakiś czas nie pisałem już o ciekawszych obserwacjach z ostatniego CHI, więc pozostawiając chwilowo na boku tematy książkowe i miejskie, chciałbym dzisiaj na chwilę powrócić do konferencji. Na tegorocznym CHI trafiłem na kilka perełek – wystąpień z mojego punktu widzenia szczególnie interesujących. Jednym z nich była prezentacja z Korei na temat projektowania produktów/usług świadomie niekończonych.

Wydaje się, że idea produktu „niedokończonego” jest dobrze znana – jesteśmy przecież przyzwyczajeni do statusu wiecznej bety usług Google’a, czy coraz częstszej praktyki udostępniania produktów niegotowych (w oczekiwaniu na ich rychłe dokończenie). Produkty niedokończone w rozumieniu przedstawionym na konferencji to produkty koncepcyjnie zamknięte w swej otwartości. Brzmi to może słabo, ale ogranicza się do tego, że świadomie zostały zaprojektowane jako formy otwarte. Przykładami historycznymi mogą być np. renesansowe rzeźby, które wyglądały jak „porzucone” (niepełne postacie, wyrzeźbione tylko fragmenty). Jednym z najszerzej znanych przykładów non-finito product jest serial Rodzina Soprano, a właściwie to nie cały serial a jego zakończenie. Zakończenie otwarte, pozostawiające widzowi duże pole do interpretacji co stanie się dalej. Zakończenie, które nie powstało przez przypadek, ale które zostało w swoim nie-zakończeniu wypracowane.

W tym kontekście mowa była właśnie o produktach non-finito, jako o pewnej koncepcji, której świadome zastosowanie stwarza przed projektantami duże możliwości. Mówimy tutaj przede wszystkim o projektantach tworzących social network services (SNS), czyli produkty/usługi na rzecz sieci społecznościowych. Czym więc są produkty niedokończone? Zdaniem autorów, aby coś mogło stać się produktem niedokończonym musi spełniać kilka kryteriów:

  • po pierwsze, niedokończoność musi być zaplanowaną cechą produktu, nie może być więc tak, że produkt nie zostaje skończony. Produkt musi być świadomie zamknięty, czyli decyzja o jego otwartości musi być podjęta znacznie wcześniej (czyli na poziomie koncepcji produktu).
  • po drugie, potencjał stwarzany przez otwartość produktu musi skupiać się na stworzeniu możliwości dla użytkowników końcowych. Oznacza to, że projektując taki produkt należy brać pod uwagę, że to właśnie użytkownicy końcowi będą tworzyć wartość dodaną poprzez interakcję z produktem.

Szczególnie istotne jest zrozumienie roli użytkownika końcowego w procesie. Istota działania produktów typu non-finito opiera się właśnie na stworzeniu użytkownikowi końcowemu możliwości do samodzielnego rozwiązania własnego problemu lub problemu zdefiniowanego przez twórcę produktu. Problem nie jest jednak wskazywany wprost, a użytkownik sam musi go określić, zrozumieć i zinterpretować. Istotnym aspektem produktów non-finito jest również ich pozorna bezcelowość – nie są to produkty, bez których nie można żyć.

Sztandarowym przykładem sukcesu produktu non-finito jest facebookowa funkcjonalność „poke”. Sam Zuckerberg wspominał, że istotą projektowanej funkcji była pozorna bezcelowość. „Poknięcie” znajomych pojawiło się jako facebookowa funkcja i zaczęło żyć własnym życiem. Nigdy jasno nie zostało określone po co użytkownicy mieliby z niego korzystać, każdy z nich korzystał więc na swój sposób. A ponieważ nie było oficjalnej wykładni, każdy z tych sposobów był w tym samym stopniu uprawniony. Efektem było powszechne korzystanie z funkcjonalności, z której skorzystać było łatwo i która właściwie nie wymagała specjalnego tłumaczenia. Pamiętam zresztą dużą i trudną do racjonalnego opisania popularność tej opcji (sam z niej wielokrotnie korzystałem).

Przy okazji „szturchnieć” pojawiła się kolejna istotna cecha produktów non-finito, a mianowicie – bardzo wysoka użyteczność. Oczywiście nie jest tak, że tylko tego typu produkty powinny być funkcjonalne, jednak ze względu na ograniczoną „racjonalność” i brak jasnych instrukcji, wysoka użyteczność jest tutaj kluczowa.

Jak widać, non-finito products są rzeczami bardzo wymagającymi: konieczne jest posiadanie bardzo konkretnej wizji produktowej i przekonanie od samego początku, że projektuje się usługę o charakterze otwartym. To bardzo trudne, a i nagroda jest odłożona w czasie. Nawet więcej, nagrodę otrzymają dopiero użytkownicy końcowi… Dlaczego mielibyśmy więc tworzyć non-finito products? Czy są one w ogóle potrzebne? Okazuje się, że dobrze zaprojektowane produkty niedokończone:

  1. Ze względu na ograniczoną świadomość celów i przewidywalność skutków korzystania, produkty non-finito sprzyjają wzrostowi zaangażowania oraz świadomości problemu/zjawiska u użytkowników końcowych. Jednocześnie stymulują także zachowania eksploracyjne.
  2. Poprzez swoją konstrukcję, aktywnie angażują użytkowników, skłaniają do dodatkowych przemyśleń oraz inspirują. Połączeniem tych wszystkich rzeczy jest wzmacnianie emocji użytkowników.
  3. Jednocześnie wszystkie te działania pojawiają się w silnym kontekście użytkownika, co wzmacnia jego poczucie kontroli, autonomii i naturalności procesu/sytuacji. Dzięki temu uzyskuje się możliwość wielokrotnej stymulacji użytkownika różnego rodzaju komunikatami (w skrajnym przypadku – takimi samymi).
  4. Efektem końcowym jest dostarczenie użytkownikowi doświadczenia (experience) oraz doprowadzenie do pojawiania się naturalnej relacji z produktem (staje się dla użytkownika ważny).

Na tym tle mam pomysł na produkt non-finito. Pamiętacie zamach na Kennedy’ego? Ja też nie pamiętam, ale wiem że taki fakt miał miejsce. Wyobraźcie więc sobie puzzle z jakimś ikonicznym obrazkiem (np. Kennedy w limuzynie w Dallas). A teraz zmieńmy te puzzle w wersję elektroniczną i spróbujmy je ułożyć. I teraz te puzzle powinny być tak zaprogramowane, żeby nie dało się ich ułożyć. Jakby się nie układało, ostatnie elementy powinny nie pasować do układanki, albo pasować w taki sposób, aby same „wypychały” inny element. Układana po prostu nie powinna dać się ułożyć… Co daje to układającym? Przede wszystkim skłania ich do refleksji, zmusza do zapoznawania się ze szczegółami, stymuluje do wspomnień. Jeśli ktoś wierzy w teorię spiskową – znajdzie jej potwierdzenie. Jeśli nie – też znajdzie. Istotną nie powinno być w tym miejscu przekonywanie kogoś do czegokolwiek, ale skłonienie do refleksji (być może, za którymś razem – innej).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *