Marissa, innowacje i design thinking

Marissa MayerMarissa Mayer zostawiła Google’a i przeszła do Yahoo! Bardzo ciekawy jestem efektów tego przejścia dla obu spółek. Los Marissy nie jest jednak szczególnie interesujący, interesujące jest dla mnie za to jej podejście do roli kreatywności i innowacyjności w zarządzaniu firmą. Pisze się o 9 zasadach innowacyjności (w wydaniu Marissy) – osiem z nich krótko opisuję poniżej. Wiem, że to tanie bardzo, bo wczoraj i dzisiaj zostało na ten temat napisane jakieś 500 milionów artykułów (a wszystkie zaindeksowane przez Googla), ale okazja czyni złodzieja. A potem zapomnę, że to chciałem napisać. No a na dodatek, to co chcę napisać jest bardzo zgodne z tym co teraz czytam (Change by Design).

 

Users, not money

Niby to jest oczywiste, ale NIESAMOWICIE łatwo o tym zapomnieć. Zaraz okazuje się, że istnieje 100 powodów biznesowych, dla których Google może kierować się taką zasadą, a my nie możemy. A tak naprawdę, sprawa nie opiera się na dostępności finansów, a na zmianie sposobu myślenia. Jeśli zacznie się myśleć kategorią „time to revenue” zamiast „time to market” to może okazać się, że jednak użytkownicy (w wersji bardzie biznesowej: klienci) i ich potrzeby są kluczem do sukcesu. Moje doświadczenia są tutaj bardzo różne. O punkt widzenia Klienta się nie martwię, tzn. zawsze mogę go wzmocnić ale w tej chwili raczej potrzebuję go wygaszać, bo na kontinuum interes firmy <—> interesy klienta, mentalnie przebywam gdzieś w okolicach najstarszych kwazarów (po stronie klienckiej). Biznesowo zahaczam o rewolucjonizm (niektórzy niektóre mówią wręcz o ekstremizmie).

 

Creativity loves constraints

Żeby z tymi użytkownikami nie było za łatwo i żeby nie było tak, że proces projektowy to bujanie w obłokach to w jakimś stopniu (najlepiej – dużym) należy trzymać się ziemi. Tym, co nie powinno pozwolić projektantowi za bardzo odlecieć (na etapie dostarczania rozwiązania, nie tworzenia koncepcji) jest trzymanie się ograniczeń. Bardzo podobnie pisze o tym Tim Brown w Change by Design (polski tytuł: „Zmiana przez design: jak design thinking zmienia organizacje i pobudza innowacyjność”) – „dobry design kocha ograniczenia”, bo kierunkują one projektanta i nadają kształt całemu wypracowywanemu rozwiązaniu. Ja na szczęście nie jestem projektantem (hehe), ale cóż – staram się to brać do siebie, chociaż przychodzi mi to opornie. Mam nadzieję, że uda mi się projektowanie, kreatywność i design thinking potraktować w kategoriach gry, a wtedy takie ograniczenia mogę traktować jako jej trudniejsze poziomy. Pokonywanie ich może być funem, podobnie jak granie na hard levelach, czy jeżdżenie rowerem po trudnym terenie.

 

Ideas come from everywhere

Jak opowiadają znajomi konsultanci, w Google funkcjonuje rodzaj listy na fajne pomysły. Mam nadzieję, że kiedyś zafunkcjonuje (na szersza skalę) także w innych firmach, w tym mojej. Dla mnie zasada ta oznacza sięganie kiedy tylko można do kreatywności innych osób w firmie. Ja się te pomysły uczę wydobywać, czasami udaje mi się lepiej, czasami gorzej. Niesamowite jest jednak, jak kreatywni potrafią być ludzie kiedy tylko im się na to pozwoli i odpowiednio zastymuluje. A najśmieszniejsze jest to, że to wcale nie jest trudne, potrzeba tylko trochę odwagi.

 

Innovation, not instant perfection

To wcale nie takie oczywiste. W ogóle trzeba jasno powiedzieć, że w tym kontekście nie mówimy o czystej innowacji, a o sposobie pojawienia się czegoś nowego/dobrego/innowacyjnego. To coś może „objawić się” jako idealny i skończony produkt (np. iPad, iPhone) podbijający rynek. Ale innowacja może tez być pełzająca. Standardowo podaje się tutaj przykłady usług Google’a, które są launchowane a potem ciągle usprawniane. Ale Google to oczywistość. Przykładem takiego podejścia jest iPod – przez kilka lat poprawiany, modyfikowany i zmieniany, aż w końcu zaskoczył i został kupiony. To jest też trochę podejście typu lean UX, bardzo teraz modne. Osobiście wiem, że bardzo trudne jest zdecydowanie się, na wypuszczenie produktu który (według jego twórców) nie jest jeszcze skończony. Prawda jest taka, że nigdy nie będzie, ale autorzy często o tym zapominają. W tym zakresie lean rządzi.

 

Morph project, don’t kill them

Bez komentarza 🙂 Mam nawet w tym obszarze kilka pomysłów, bo ilość marnowanych idei jest niesamowita. „Marnowanych” w sensie takim, że pojawiają się, są odrzucane bo np. nie trafiły na swój moment i przepadają. A w każdym projekcie jest coś fajnego, coś co można użyć do czegoś innego, co pomoże czy usprawni inny projekt. Wrócę do tego. Na pewno. Być może. Kiedyś. Jak będę miał czas. Jak nie zapomnę. Ale jest szansa.

 

Share as  much information, as you can

Komunikacja jest podstawą. Najczęściej przekonuje się o tym boleśnie wtedy, kiedy doświadczam jej braku (ja nie przekazuje, albo do mnie nie dociera). Rozpowszechnianie różnego rodzaju informacji sprawia, że rzeczy z pozoru odległe i ze sobą niepowiązane, mogą mieć wspólny cel, albo jakąś ideę. Dla mnie jest to także dzielenie się swoim punktem widzenia oraz poszerzanie perspektywy przez słuchanie innych. W Google działa to magicznie, bo robią z tego magię korzystając ze swoich systemów indeksujących 🙂 Ale istotą nie jest to, JAK się to robi, ale PO CO się to robi.

 

Data is apolitical

Wbrew pozorom, design nie jest uznaniowy i niemierzalny. Zamiast operować pojęciami „podobania się”, „lubienia”, „czucia” lepiej postarać się o dane, z którymi trudno dyskutować. Sam znam siłę konkretnych wyników z badań. Najczęściej jest tak, że kończą one różnego rodzaju dyskusję, bo trudno dyskutować z faktami. Zawsze co prawda zdarzają się odstępstwa. No i oczywiście istnieje też „magia liczb” czyli akcja „excel wszystko zniesie”. Jakie ja robiłem wyliczenia. No wprost do filmów Ridleya Scotta 😉

 

A licence to pursue dreams

Googlowe piątki, w których można pracować nad swoimi projektami są trochę ikoną firmy. Znane produkty zaczynały się w Google w piątki. Ta idea mocno wspiera się na Ideas come from everywhere i Innovation, not instant perfection. Jeśli do tego dołożyć jeszcze Share as much information as you can, wychodzi samonapędzający się innowacyjny pojazd, w którym wolnym ludziom daje się wolność tworzenia. Brzmi to fajnie. Zastanawiam się, na ile byłoby to do zrealizowania w Polsce, gdzie myśli się kategoriami miesiąca czy kwartału, a tak naprawdę trzeba poświęcić 20% zasobów (sic!) oraz zaufać ludziom, że w tym czasie sami z siebie wytworzą coś własnego i unikalnego. To też jest mocno zgodne z założeniami design thinking i tym co głośno mówi IDEO – „fail early, fail fast, fail often”.

2 Comments

    1. Zależy jak rozumieć sukces. Jak dla mnie sukcesem jest uruchomienie dobrego produktu. Istotne jest tutaj to, żeby prototypować wcześnie i mieć możliwość sprawdzenia, czy produkt/usługa działa zgodnie z oczekiwaniami. Jeśli projekt ma paść, to lepiej na początku niż po zainwestowaniu dużej kasy i czasu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *