Skończyłem właśnie W stronę architektury Le Corbusier’a. Nie, nie zmieniam obszaru zainteresowań, ale po tę książkę sięgnąłem z ogromną ciekawością (jako zupełny amatore zarówno jeśli chodzi o architekturę jak i historię sztuki).
Powodem mojej ciekawości była książka Seeing Like a State, o której usłyszałem na CHI 2012, a którą przeczytałem później i którą uważam za najważniejszą dla mnie książkę o designie i user experience. Krótko podsumowując: książka opowiada o tzw. high modernism i o jego wpływie na ulepszanie świata. Szczytne idee, wielkie plany, śmiałe przedsięwzięcia, a to wszystko wymyślone przez Projektanta urzeczywistniającego Postęp. Istotne miejsce w Seeing Like a State zajmuje Le Corbusier i jego koncepcje architektoniczne.
Na W stronę architektury wręcz się rzuciłem. Na początek poszedł świetny wstęp Marty Leśniakowskiej nadający kontekst pozostałej części tekstu. Mimo że długi, czyta się go bardzo płynnie.
Skala tego zjawiska i jego różnorodne konsekwencje: polityczne, społeczne, ekonomiczne, ideologiczne, architektoniczne, estetyczne, wreszcie etyczne, wykazują, jak cywilizacyjny i kulturowy eksperyment, któremu za pomocą architektury zostały poddane po drugiej wojnie światowej całe społeczeństwa, szczególnie w tej części Europy, która dostała się pod wpływy komunizmu, stał się częścią „zapisu genetycznego” kilku generacji. Oto konsekwencje zjawiska, które znany brytyjski socjolog i ekonomista David Harvey niefrasobliwie nazwał kłopotem, stawiając, skądinąd słuszną diagnozę, że „kłopot z urbanizacją w ujęciu tak zwanego ‚czystego modernizmu’ polegał nie na ‚totalitarności’ jej wizji, ale na właściwej dla niej, trwałej manierze przeceniania przedmiotów materialnych i form przestrzennych kosztem aspektów społecznych (…)
Trudno mi jednoznacznie powiedzieć, czym jest książka Le Corbusiera. Na pewno spodziewałem się czegoś innego, rodzaju traktatu, czegoś bardziej ustrukturyzowanego, poukładanego i zracjonalizowanego. Tymczasem książka wpisuje się w swoją epokę – czas i język manifestów i deklaracji. Bo ona jest deklaracją, wyraźnym oddzieleniem, a nawet wołaniem o zerwanie ciągłości pomiędzy tym co było a tym co być może. Wiele, bardzo wiele postulatów Le Corbusiera jest absolutnie genialnych inna owe czasy przełomowych – zupełnie inne podejście do zagadnienia mieszkania i związanych z tym potrzeb ludzi. Jednocześnie z każdego prawie zdania przebija ton wyższości i przekonania o sile swoich racji. Trochę jakbym czytał Nietzschego architektury.
Niestety, patrzę na tę książkę historycystycznie – wiem jak potoczyła się historia i mogę teraz wyszukiwać u Le Corbusiera zaczątków tego, co spowodowało że po okresie fascynacji teraz podchodzi się do niego z większym krytycyzmem. Swoją drogą, to podobne doświadczenie miałem kiedyś z Platonem (z tym, że a rebours): pierwotnie fascynacja, a potem lektura Poppera (Społeczeństwo otwarte jego wrogowie), a teraz nie jestem w stanie czytać Platona zdejmując widzenie Poppera (skądinąd zupełnie mi to nie przeszkadza).
Le Corbusier porusza. Stawiane pytania i tezy zmuszają do zastanowienia się, do postawienia się po jednej ze stron. Mój problem polega na tym, że akceptując wiele corbusierowskich postulatów, nie akceptuję ich „boskiego” zadania. One są słuszne same z siebie, a nie dlatego że tak rzekł Projektant-Artysta.
Na plastycznym beztalenciu (takim jak ja), niesamowite wrażenie robią rysunki Le Corbusiera – wyraźna perspektywa i czystość formy. To jest to, co przez długi czas fascynowało mnie w architekturze informacji – pozbycie się zdobników, dotarcie do istoty rzeczy i uczynienie z dokumentu „maszyny do rozumienia”. Wiem, że to potrafi uwieść.
Świat Le Corbusiera jest jednak dla mnie nie-ludzki. Na jego szkicach nie ma ludzi. Mimo, że pisze o perspektywie za 170 cm, to jego projekty takie nie są. Czystość formy osiągana jest moim zdaniem poprzez pozbawienie ich najsłabszego elementu – człowieka. To design zaspokajający ego Projektanta, a nie mierzący się z realnymi potrzebami człowieka. To świat z perspektywy Boga, a nie Człowieka. Finalny efekt był zawsze taki sam – genialne projekty, do których nie dorośli użytkownicy.
Le Corbusiera wydało Centrum Architektury w ramach serii Fundamenty. Bardzo czekam na kolejne pozycje w tej serii. Jakomże lubię książki, niesamoeitą przyjemność dało mi fizyczne obcowanie z tym tytułem – zachowanie oryginalnego układu typograficznego było genialnym pomysłem, podobnie jak wykorzystanie nietypowej (dla mnie) czcionki. Całość składa się na naprawdę inne doświadczenie czytania.
Ciekawa recenzja. Ja też czekam na kolejne wydawnictwo z tej serii: podobno ma to być Adolf Loos! Widziałam jego budynki w Wiedniu miesiąc temu i jestem zachwycona 🙂
Pozdrowienia.
Ania, przeceniasz mnie. TERAZ już wiem kto to Adolf Loos, ale przed Twoim komentarzem nie wiedziałem. Powinienem się wstydzić i tak właśnie teraz robię 🙂 Jeśli przez chwilę miałaś wrażenie, że czytasz kogoś, kto się na architekturze w jakikolwiek sposób zna, to Twoje wrażenie jest mylne. Jak mówi klasyk – jesteś w mylnym błędzie. Ale książkę od CA oczywiście kupię 🙂
Bardzo fajna recenzja, chyba sam sięgnę po tą książkę.
M
Bardzo mi miło, że się podobało 🙂 Le Corbusiera z pewnością warto przeczytać. Dla równowagi polecam też „Seeing Like A State”.