ISOTYPE: wizualny język nowoczesności

Otto Neurath. Language of the Global Polis

Kiedy kupuje się książki, zazwyczaj dość dokładnie sprawdza się ich zawartość – przegląda się spis treści, ilustracje (jeśli są), na autora się patrzy, czasami okładkę a czasami-czasami kupuje się coś pod wpływem reklam. Książkę o ISOTYPE kupiłem jako pochwałę nieuważności. Kupowałem coś innego, dostałem coś innego – jestem szczęśliwy z tym co dostałem.

Idea ISOTYPE dotarła do mnie podczas jednego z warsztatów, w których uczestniczyłem. Wcześniej coś tam słyszałem, ale były to raczej jakieś fragmenty, bardziej pewna idea. Kiedy dowiedziałem się o co naprawdę w tym chodzi, koniecznie stwierdziłem że muszę temat ogarnąć. A jak można temat ogarnąć lepiej, niż kupując książkę? No wiadomo – nie da się (kupienie dwóch książek się nie liczy). Szybko wpadł mi w oko tytuł Otto Neurath. The Language of the Global Polis. No o czym mogła być to książka, jeśli nie o ISOTYPE, skoro były na niej nawet charakterystyczne ludziki? Nie mogła być o niczym innym przecież… ale jednak była…

Language of Global Polis to książka częściowo o ISOTYPE, a częściowo o jej twórcy – Otto Neurathcie. Nie jest to jednak biografia! To opis drogi, która zawiodła Neuratha do opracowania ISOTYPE, a więc dużo lepiej. Neurath i jego praca pokazana jest więc w kontekście najpierw wilhelminskich Niemiec, potem międzywojnnego Wiednia i Berlina (?). ISOTYPE, który tak mnie interesował pojawia się dopiero na końcu. I w sumie bardzo dobrze, bo przez to lepiej można go zrozumieć.

Gemeinschaft i Gesselschaft

Książka podzielona jest na trzy części: wspólnota (Community), demokracja i globalizm (nie podaję tłumaczeń – zgadnijcie dlaczego), a narracja skupia się na pokazaniu dzieła Neuratha jako serii wyborów/dedyzji, które były ze sobą ściśle powiązane, a które wynikały z Neuratha systemu wartości. Dzięki temu jest to bardzo piękna książka o kształtowaniu się modernizmu jako pewnego sposobu myślenia i odczuwania, a mniej jako stylu w architekturze. Czytanie tej książki ze świadomością co stało się później, jest trochę jak oglądanie Pulp Fiction po raz kolejny. Niby wiadomo co było, niby wszystko powiązane, ale ta historia zawsze wybrzmiewa trochę inaczej.

Dla zrozumienia istoty działań Neuratha konieczne jest zrozumienie dwóch pojęć: gemeinschaft i gesellschaft. Wprowadzę je tutaj, bo wydaje mi się że warto – po pierwsze dlatego, że są nadal aktualne, po drugie – bo przy innych tekstach będę do nich jeszcze wracać. Nie są one jednak dziełem Neuratha, a Ferdinanda Tonniesa – niemieckiego socjologa, który mocno zainspirował Neuratha, a którego teorie miały wielki wpływ na socjologię miasta pierwszej połowy XX wieku. Mimo, że pozornie sprzeczne, obie te koncepcje funkcjonują równolegle. Wraz z z rozwojem społeczeństwa, coraz większą nowoczesnością, zmienia się jednak relacja między nimi – gesselschaft jest obecny w coraz większym stopniu, kosztem gemeinschaftu. Czym one są?

Gemeinschaft to rodzaj wspólnoty, bazujący na bardzo głębokich i bardzo pierwotnych potrzebach. Przykładem mogą być więzi rodzinne czy plemienne, opierające się na zaufaniu. W ramach gemeinschaft ludzie tworzą grupę, mimo wszystkich różnic ich dzielących. Jest to rodzaj uniwersalnej siły scalającej społeczności. Gesellschaft jest diametralnie inny. Wspólne oczywiście jest to, że także jest to rodzaj więzów, ale więzów bardzo silnie akcentujących zróżnicowanie członków. Nie tworzą oni wspólnoty mimo tego wszystkiego, co ich łączy. Gesellschaft obiektywizuje relacja międzyludzki i wprowadza do nich wymiar racjonalności, a w efekcie przyczynia się do budowy zatomizowanych społeczeństw, opartych o indywidualizm. Zwracam na to uwagę, aby podkreślić jakie wartości były istotne dla Neuratha w jego najbardziej formatywnym okresie.

Idea muzeum

Ze swoim lewicowy zacięciem Neurath dostrzegał całkowicie nowatorską rolę, jaką mogłoby spełniać nowe muzeum. Zamiast zamkniętych w ciasnych pomieszczeniach kolekcji dziwnych przedmiotów i limitowanego dostępu, nowoczesne muzeum miałoby raczej spełniać rolę usługową i być powszechnie dostępnym środkiem do nauki innych, w szczególności niższych klas społecznych. Rolą muzeum powinno więc być nie tyle pokazywanie, ile informowanie. Co więcej, chcąc poszerzyć sposób działania muzeów, Neurath postulował: (a) dostosowanie ich zawartości do potrzeb społecznych, (b) położenie większego nacisku na walor edukacyjny, (c) dostosowanie do cyklu życia niższych klas poprzez ograniczenie kosztów i zmianę godzin otwarcia.

Neurathowskie muzeum było de facto zestawem informacji, zaprojektowanych w dający się dość łatwo przyswoić sposób. W praktyce wyglądało to tak, że były to zestawy wielkich białych plansz, zawieszonych na wysokości oczu zwiedzającego, dodatkowo oświetlonych punktowo światłem elektrycznym. W porównaniu do gablotek z rzeczami był to przełom. Nagle okazało się, że muzeum można umieścić praktycznie wszędzie, że nie jest potrzebne światło słoneczne, że niespecjalnie ma znaczenie otoczenie wystawy, bo poprzez odpowiednie zamodelowanie światłem można uwypuklić te rzeczy, które są interesujące. Zanikała jednocześnie klasyczna potrzeba eksponowana pojedynczych, unikalnych rzeczy (np. regaliów czy innych przykładów kultury materialnej). W jej miejsce pojawiła się szansa szybkiego eksportowania informacji do różnych miejsc – wydrukować można przecież więcej plansz…

Neurath dostrzegał potrzebę zbudowania sieci muzeów działających w takich sposób. Chciał stworzyć jedną instytucję, która zarządzałaby treściami w nich eksponowanymi, wspierała w ich przygotowaniu i późniejszej dystrybucji. Muzea miałyby być czymś w rodzaju franczyzy – wystandaryzowanymi miejscami do dzielenia się wiedzą i wpływania na innych, zbudowanymi w sposób, który miał maksymalizować ich zasięg. Wspominam o tym, bo z mojej perspektywy Neurath wizję miejsca przekształcił w projekt usługi! Jego muzeum to nic innego jak klasyczny service design.

Biorąc pod uwagę, że idea ta powstała tuż po I wojnie światowej, była całkowitym przełomem i wyjątkową innowacją – czymś, co kilkadziesiąt lat później zostało zrealizowane w formie Guggenheim Museum. O ile Guggenheim jest jednak postmodernistyczną wariacją na temat makdonaldyzacji sztuki nowoczesnej i próbą wyciągnięcia kasy od Bogu ducha winnych miast (o czym uroczo pisał Deyan Sudjic), o tyle koncepcja Neuratha była wizjonerskim dostrzeżeniem potencjału kryjącego się za procesami unowocześniania społeczeństwa, a jej zasadniczym celem było edukowanie i propagowanie idei demokracji.

ISOTYPE – wizualny język

Aby jednak zrealizować te założenia, potrzebny był nowy sposób prezentowania informacji. I jeśli z czegoś Neurath jest powszechnie znany, to właśnie z tego – stworzenia tzw. „metody wiedeńskiej” (Vienna Method of Pictorial Statistics), która później zmieniła nazwę na International System of Typographic Picture Eduacation (ISOTYPE). Stworzony przez niego system był zapowiedzią czegoś, co w dość naturalny sposób łączy się z nowoczesnością – infografiki. Dzięki ISOTYPE możliwe stało się proste (względnie) pokazywanie skomplikowanych procesów, zjawisk i zależności.

Podstawowe zasady ISOTYPE to:

  • wykorzystywanie zmultiplikowanych ikon w miejsce abstrakcyjnych pasków wykresów
  • porzucenie powiązania natężenia zjawiska z wielkością obrazku (czyli jeśli chcemy pokazać istotność bydła, to zamiast wielkiej krowy, dajemy dużo małych krów)
  • ikona może oznaczać wiele sztuk (np. jednak krowa na wykresie = 1000 krów w rzeczywistości), połowa ikony też wiele mówi
  • oko lepiej przyswaja dane jeśli są one ułożone poziomo

A jak wygląda to w praktyce?

Niesamowite wrażenie robi zawsze na mnie chwila po roboczą nazwą „świt nowoczesności”. Doświadczałem jej już oglądając wczesne prace Le Corbusiera, gdzie widać było jak przez stare secesyjne formy przezierają się kształty nowego: inne proporcje, inne akcenty. Tutaj miałem bardzo podobnie, bo najwcześniejsze przykłady są innowacyjne jeśli chodzi o zasadę, ale kreska/estetyka jest jeszcze z belle epoque, co prowadzi do takiej bardzo urokliwej konfuzji – niby stare, ale jednak nowe. O samym ISOTYPE jest oczywiście w książce więcej, ale nie jest to książka o tym. Jak wspominałem na początku, to jest książka o pewnej wizji i życiowej misji, w której ISOTYPE jest tylko jednym z fragmentów – istotnym, ale nie jedynym.

Pomijam tutaj relacje Neuratha z Le Corbusierem i CIAM, bo jest to wątek na tyle ciekawy, że poświęcę mu osobny wpis. Do ISOTYPE też będę jeszcze wracać, bo temat jest bardzo interesujący i sporo książek o nim napisano.

***

Tę książkę cieżko się czyta. I nie chodzi tutaj o to jak jest napisana, ale jak jest poskładana. A jest poskładana bardzo klimatycznie, bo zgodnie z zasadami Nowej Typografii. Jest więc asymetryczny skład, nie ma justowania, no i jest Futura. Uwielbiam Futurę i od dawna zastanawiałem się, dlaczego jest jej tak mało. Teorię znam. Teraz poznałem praktykę i nadal uważam, że to piękny krój, ale dość średnio czytelny, szczególnie jako krój dziełowy. Ale experience czytania Futurą było.

Edit: 21.05.19 – to co napisałem wyżej, podpada pod brednie. Futura nie ma tutaj wiele do gadania – problem jest w zdecydowanie zbyt gęstym składzie. O tym, że można Futurą poskładać coś pięknie, piszę w recenzji dwóch innych tytułów.

futura

***

Na koniec chciałbym, żeby to wybrzmiało jasno – bardzo dobra książka, szczególnie jeśli interesują Was zagadnienia wizualizacji danych. Szczęśliwi będą też miłośnicy początków modernizmu (toja) oraz CIAMu (toja 2). W książce znajdziecie mnóstwo unikalnych zdjęć, szkiców, planów oraz reprodukcji materiałów ISOTYPE. A do tego jest to książka bardzo silnie osadzona w historii początków XX wieku, więc i historycy nie będą zawiedzeni. Kupić można np. na amazonie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *