Gdyby nie było tej książki, trzeba byłoby ją wymyślić. Ileż ja na takie opracowanie czekałem! Wreszcie jest coś, co całościowo opisuje dziedzinę, która jest mi po amatorsku bliska. I nie dość że jest, to jeszcze jest bardzo dobre to jest.
Historia rządzi
Regularnie zwracam tutaj uwagę na fakt, że mimo że pisuję o dizajnie, to jestem w tym obszarze całkowitym amatorem. Nie odebrałem z tej dziedziny gruntownego wykształcenia, nie zdawałem egzaminów, nie zaliczałem sesji, nie miałem nikogo, kto weryfikowałby moją wiedzę i potwierdziłby to własnoręcznym podpisem. Jednym z kluczowych obszarów dla zrozumienia jakiejś dziedziny jest znajomość jej historii i to jest test na profesjonalizm – znasz historię, potrafisz się do nią posługiwać, odwoływać, komentować – znaczy ogarniasz temat.
Jest to szczególnie istotne w dziedzinie tak podatnej na wpływy jak projektowanie graficzne. Te kilka lat pracy w okolicach dizajnu nauczyły mnie jednej rzeczy – w głębi duszy jestem konserwatystą. Mimo że nieustannie szukam nowych inspiracji, powiewu świeżości i nowych doznań, to największą frajdę sprawiają mi rozwiązania już istniejące, takie które można odkryć i których pięknem i doskonałością można się cieszyć. I wcale nie jest tak, że niczego nie należy zmieniać – trzeba zmieniać te rzeczy, które działają źle. Tą właśnie błyskotliwą refleksją obdarzyło mnie regularne zajmowanie się typografią (przepraszam niniejszym profesjonalnych typografów, których w tej chwili obraziłem).
Do tej pory historię projektowania (graficznego głównie) składałem sobie z różnych kawałków. Było to w amatorski sposób chaotyczne i niepoukładane. Tutaj przeczytałem o tym, tam – o tamtym, czasami pojawił się jakieś powiązanie, coś innego uleci i tak to sobie funkcjonuje. Historia projektowania graficznego Zdeno Kolesára i Jacka Mrowczyka daje szansę na spojrzenie całościowe.
Pismo i obraz
Podstawowy problem z projektowaniem jest znany – określenie jego definicji. Oczywiście dotyczy to także projektowania graficznego. Kolesár wprost o tym pisze:
Termin „projektowanie graficzne” ma mniej niż 100 lat (zatem w ortodoksyjnym rozumieniu jego historia zamykałaby się w tym krótkim okresie). Istnienie pokrewnego zawodu grafika „użytkowego” czy też „komercyjnego” również nie sięga wstecz dalej niż do okresu rewolucji przemysłowej. Spośród tych, którzy próbowali zgłębiać wcześniejszą historię projektowania graficznego, tylko nieliczni zajmowali się okresem sprzed wynalezienia druku, czyli przed pojawieniem się mechanicznej produkcji i seryjnego powielania połączenia pisma i obrazu, uważanego za wyróżnik tej dziedziny.
Historia projektowania graficznego nie jest więc książką o ostatnich 100 latach. Albo inaczej, jest o nich, ale bardzo, bardzo mocno podkreśla powiązania z przeszłością tego, co w tych 100 latach się działo. To nie jest więc historia, która zaczyna się nagle – to jest historia, która czerpie z historii, z nawiązań, która przekształca, która kwestionuje i która wchodzi w dyskurs. To jest historia żywa, którą kocham.
Proporcje są jasne – mniej więcej 1/3 książki to story proto-modernistyczne. Zaznaczam to, bo pojawienie się modernizmu jest dla mnie cezurą współczesności. I wcale nie dlatego, że tak bardzo ten modernizm mi się podoba, ale dlatego, że kiedy czytam modernistyczne teksty, to nie dostrzegam żadnych różnic w sposobie myślenia o społeczeństwie czy projektowaniu. Modernizm jest więc dla mnie współczesnością i nowoczesnością per se.
Perspektywa łacińska
To jest piękna książka o cywilizacji łacińskiej, co autorzy podkreślają. Nie jest to więc uniwersalna, światowa historia projektowania graficznego. Ona przedstawia historię z punktu widzenia kręgu kulturowego posługującego się alfabetem łacińskim. Są oczywiście odniesienia do innych kręgów kulturowych (Japonia), czy innych alfabetów (Rosja – jak pisać o projektowaniu pomijając konstruktywizm i awangardę?), ale zasadniczo to jest o cywilizacji europejskiej.
Tym bardziej cieszy mnie, że książkę tę napisał Słowak – Zdeno Kolesár. Nie wiem, może mam spaczone pojmowanie rzeczywistości, ale uważam że z racji swoich doświadczeń historycznych (dwie wojny światowej, radzieckie wpływy po II wojnie, całkiem świeża transformacja demokratyczna i wolnorynkowa) jesteśmy jako Środkowoeuropejczycy obdarzeni swoistym rodzajem wrażliwości, której sytemu i dekadenckiemu (sic!) Zachodowi brakuje. Zwyczajnie cieszy mnie, że historia ta nie kończy się na Łabie, ale pokazuje też co działo się w Czechosłowacji (linkuję dla młodszych) czy Polsce.
Specyfiką polskiego pojmowania przeszłości jest traktowanie XIX wieku jedynie w kontekście starań o odzyskanie niepodległości. Myślenie to jest wspieranie przez programy edukacyjne w szkołach. W efekcie nie dzielimy z Europą doświadczenia niesamowitego progresu gospodarczego i społecznego jaki dokonał się w XIX wieku właśnie. Narodowe państwa (niezależnie od ich oceny), największe ruchy polityczne, rozwój medycyny, przemysłu… Chwała Kolesárowi za pokazanie, jak wiele wartościowego do projektowania wniósł właśnie wiek XIX! Nowy sposób myślenia o projektowaniu, tworzenie komunikacji wizualnej adresowanej do szerokiego kręgu odbiorów, nowe formy – jakiż ja tego byłe nieświadomy… I to jest moje pierwsze znalezisko.
Drugie jest bliższe współczesności. Do czasu lektury Historii projektowania graficznego, nie uświadamiałem sobie tego aż tak dobitnie, ale wraz z pojawieniem się modernizmu zanika tak charakterystyczny dla wcześniejsze Europy podział na „szkoły”. To już nie Włochy, Francja, Holandia czy Niemcy. Modernizm to już międzynarodówka (zaznaczam, że traktuję to jako komplement), to wspólne wartości projektantów.
Perspektywa polska
Kontekst polski wybrzmiewa tu jeszcze mocniej, bo całe fragmenty dotyczące polskiego projektowania graficznego (międzywojenna awangarda, polska szkoła plakatu) zostały w całości napisane przez Jacka Mrowczyka. Jeżeli czytaliście też którąś z polecanych przeze mnie książek o polskiej awangardzie (Czerwony monter, Przyszłość będzie inna, Kobro. Skok w przestrzeń) to poczucie powiązania polskiego modernizmu z tym co działo się na zachodzie jest uderzające.
Świetnie, że polskie wydanie zostało o te teksty Mrowczyka wzbogacone. Mam nieodparte wrażenie, że wciąż nie doceniamy jakości tego, co projektowo działo się w Polsce w XX wieku.
W moim przypadku Historia projektowania graficznego idealnie wręcz wpasowała się w kontekst innych ostatnich lektur, w szczególności Triumfu typografii. Ze swoim historycznym spojrzeniem w przyszłość (sic!) jest wspaniałym głosem w dyskusji o tym, co jest przyszłością projektowania graficznego i jak – z perspektywy ponad 500 lat dziedzictwa – ma się ono odnaleźć w cyfrowej i zmiennej rzeczywistości.
Na koniec
Cóż, na koniec przyjdzie mi wyrazić zachwyt. Ważna i pożyteczna książka, świetnie napisana (brawo autorzy) i przetłumaczona (brawa dla tłumacza). A jak poskładana! I jak obsypana ilustracjami! To jest właściwie taka graficzna opowieść… Śmiało mogę polecić dla praktycznie wszystkich: zawodowcy z pewnością coś znajdą, a amatorzy będą mieli szansę na całościowe spojrzenie na to, jak kształtował się (wizualnie) nasz świat.