Im bardziej czytam Experience Design Hassenzahla, tym bardziej chyba rozumiem, jaką drogą trzeba iść, żeby dostarczać coś, co będzie pozytywne dla innych. Co więcej, mam już koncepcję jak takie podejście wdrożyć w firmie: z kim porozmawiać, co zorganizować i jak przebadać. Wiem chyba nawet jakie zasoby na to zdobyć. Ciekawe tylko, czy będę w stanie to zrobić.
Najdziwniejsze jest, że wcześniejsze półtora roku pracy dotyczące uczenia innych myślenia kategoriami użyteczności będzie teraz dla mnie przeszkodą. Bo wszyscy z którymi wtedy rozmawiałem i których udało się do robienia użytecznych rzeczy przekonać, teraz dostaną komunikat „tak, tak, użyteczność jest ważna, ale są rzeczy jeszcze ważniejsze”. Co więcej, jeśli ktoś przychodzi z konceptem poprawienia użyteczności, słyszy ode mnie żeby nie myślał tylko kategoriami użyteczności, ale szerzej – experience’u. Widzę, że muszę przygotować się do tłumaczenia dlaczego użyteczność nie jest miarą wszechrzeczy, jak jeszcze nie tak dawno myślałem. Pozytywne jest natomiast to, że tak naprawdę to zbieram teraz efekty własnej pracy sprzed roku, co daje nadzieję, że tak samo będzie z UX.
To wszystko jest efektem pracy z odpowiednim człowiekiem i ciągłych rozmów, które nawet jeśli są niedokończone i przysłuchującym wydają się bez sensu, to dają niesamowicie dużo. Naprawdę warto rozmawiać z mądrym ludźmi.