W trakcie pisania poprzedniej notatki zorientowałem się (naprawdę mnie to zaskoczyło!), że ni słowa nie poświęciłem jeszcze świetnej książce Billa Moggridge’a, którą przeczytałem w wakacje (vide foto – zrobiłem je z myślą o blogu właśnie). Czasu trochę minęło, zaraz następne wakacje, więc może ktoś zdecyduje się – tak jak ja – zabrać ze sobą tomiszcze pod zgrabnym tytułem „Designing Interactions„. A wpis o Billu przyda się też do jednej z najbliższych notek, bo to nazwisko będzie pojawiało się częściej. Jeśli już jesteś znudzony, to jedna rzecz, którą chciałbym przekazać to, że naprawdę warto ją przeczytać!
Bill Moggridge jakoś od dawna regularnie przewijał mi się w okolicach – wspominała mi o nim Aga, a że zmarł nie tak dawno (2012), to przy różnych okazjach było też o nim sporo w różnego rodzaju gazetach. No i ja to wszystko niby wiedziałem, ale jakoś do książki nie mogłem się zabrać. Trochę przerażała mnie wielkość, a i temat wydawał mi się już mniej dla mnie interesujący, bo projektowaniem się zajmuję, ale internet/software/hardware jakiś czas temu zawodowo porzuciłem (nieskutecznie, bo ciągle mnie atakuje z różnych stron… to jest prawie jak w „A View To a Kill”, gdzie generał Gogol stwierdza, że „Nikt nie odchodzi z KGB”). Tak więc obawy były, ale szybko się rozwiały.
Od razu warto jasno powiedzieć, czym książka Moggride’a nie jest. Nie jest ona ani podręcznikiem, ani monografią. Jest zbiorem (bardzo licznych!) wywiadów, z najważniejszymi osobami, które tworzyły coś, co obecnie nazywamy projektowaniem interakcji (interaction design). Nawet nie chodzi o to, że one interaction design TWORZYŁY (bo nie uświadamiały sobie jeszcze konieczności opisania tego zjawiska), ale że finalnie projektowanie interakcji STWORZYŁY.
Lubię grzebać w historii, w tym co było. Lubię patrzeć w jaki sposób przeszłość determinuje teraźniejszość i przyszłość. Jest w tym dla mnie coś fascynującego. A już szczególnie lubię zaglądać do książek o przyszłości, napisanych kiedyś – w czasach innych technologii, innych problemów i trochę innego świata. Książka Moggridge’a pozwala na taki wgląd, między innymi dzięki temu, że wywiady ułożone są w pewnego rodzaju ciąg, oparty na chronologii. W każdym z wywiadów opisany jest (dość szczegółowo) jakiś bardzo konkretny projekt. Właściwa część książki (już po przedmowach i wprowadzeniach) zaczyna się od krótkiego tekstu Billa Moggridge’a na temat okoliczności zbudowana przez niego pierwszego notebooka (swoją drogą, czy wiecie dlaczego notebooki są takiej a nie innej wielkości? Z tekstu Billa można się tego dowiedzieć, a przy okazji zobaczyć w jaki sposób definiowane były pierwsze potrzeby biznesowe na tego typu urządzenie).
Dla mnie najciekawszą częścią książki jest seria wywiadów na temat projektowania wynajdywania najprostszych rzeczy, z których teraz korzystamy – pojęcia biurka (desktop) i myszy, operacji copy/paste… Razem z nimi cofamy się wstecz o kilkadziesiąt lat, do czasu autentycznych początków współczesnych procesorów, komputerów, systemów operacyjnych. Przedstawiony w tej części sposób interakcji z klawiaturą i czymś co było poprzednikiem myszy jest szokujący. To niewiarygodne, jak bardzo interaction design się rozwinął i gdzie jesteśmy dzisiaj, a gdzie byliśmy kiedyś. Jednocześnie jest to niesamowicie pozytywny przekaz na temat geniuszu ludzkiego umysłu i odwagi w rozwiązywaniu CAŁKOWICIE NOWYCH problemów. Kiedy uświadomi się sobie właśnie ten aspekt nowości, to podchodzi się do tych ludzi z jeszcze większym szacunkiem.
Z kim są wywiady? Kilka nazwisk, które zapamiętałem najbardziej: Doug Engelbart, Stu Card (świetne wystąpienia na CHI 2012 – lifetime award), Larry Tesler, Dennis Boyle, David Kelley, Larry Page/Sergiej Brin, Joy Mountford (też słuchałem jej na CHI 2012, rewelacyjne wystąpienie), Bill Gaver… Mnóstwo historyjek do opowiadania i historii urządzeń/pomysłów, z których korzystamy codziennie, a których kiedyś nie było.
Designing Interaction powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich, robiących cokolwiek w tzw. interactivie. Przy wszystkich różnicach występujących w środowisku szeroko rozumianego UX czy service design (relacja projektant/użytkownik, rola researchu, frameworki wspierające pracę, wersje analogowe/cyfrowe, itd), ta książka jest fundamentem, który pokazuje skąd wszyscy wychodzimy i czyje dziedzictwo reprezentujemy. Może to dziwne, ale czytając ją miałem poczucie swego rodzaju dumy, z przynależności (bardzo słabej i odległej) do grupy ludzi, którzy tak bardzo zmienili naszą rzeczywistość.
PS. Zdjęcie zrobione w Domu na Łąkach – prawdopodobnie najpiękniejszym miejscu na świecie 🙂