Pisząc ostatnio o świeżych warsztatach projektowych nie wspomniałem o jednym istotnym elemencie, który z perspektywy dnia dzisiejszego był absolutnie kluczowy dla ich pozytywnego wyniku. Jest to o tyle ciekawe, że wcześniej element ten traktowałem jako zupełnie przezroczysty, tzn. nie brałem go pod uwagę.
Brakującym fragmentem całości jest osoba obsadzona w roli łącznika pomiędzy światem biznesu a światem design’u. Sukces naszych warsztatów był wynikiem główniej jej perfekcyjnej pracy:
- rozpoznania naszych biznesowych potrzeb,
- wspólne wypracowanie z nami formuły warsztatów,
- rekomendacje grup projektanckich (niby zostały nam przedstawione wcześniej, ale nie czuliśmy się – jako biznes – na siłach w najmniejszym stopniu ich modyfikować),
- jasne komunikowanie nam oczekiwań związanych ze stworzeniem komfortowego miejsca pracy
- nadzorowanie całości już na miejscu (dzięki czemu mogliśmy zaglądać od czasu do czasu i cieszyć oczy tempem przyrostu prac).
Te rzeczy są dość oczywiste, jeśli weźmie się pod uwagę, że rozpoczyna się współpracę na zupełnie nowym obszarze. To czego wcześniej zupełnie nie widziałem, to potencjalne trudności komunikacyjne pomiędzy środowiskiem biznesowym a projektanckim. Często miałem wrażenie, że obie strony bardzo chcą się zrozumieć i nawet usiłują to zrobić, ale jest to trudne. W tej roli perfekcyjnie odnalazła się koleżanka specjalizująca się w designie, a jednocześnie doświadczona w funkcjonowaniu biznesu. Jestem głęboko przekonany, że gdyby nie jej pomoc i zajmowanie się całością (w tym przede wszystkim ułatwianie komunikami pomiędzy obiema stronami), wyniki warsztatów byłyby znacznie gorsze. I nie oznacza to wcale, że ktoś wypełniałby swoje zadania źle – po prostu wypełniałby je na tyle, na ile zrozumiał z intencji drugiej strony.
Porównanie jest może banalne, ale mnie od razu skojarzyło się to rolą zwornika w konstrukcji sklepień gotyckich. Mała rzecz, ale bez niej całość nie będzie mieć racji bytu.
Podstawowa trudność z mojej perspektywy wyniki z odmiennie rozkładanych akcentów: w przypadku biznesu jest to przywiązanie do realiów biznesowych, w przypadku projektantów – myślenie kategoriami realnych potrzeb użytkownika końcowego (bez ściemy). Co więcej, oni znają narzędzia jeśli nie kształtowania tych potrzeb, to przynajmniej umiejętności ich wykorzystywania. Starając się wdrażać podobne myślenie w firmie, zetknięcie ze światem ludzi profesjonalnie zajmujących się wykorzystaniem tychże potrzeb jest terapią szokową.
Kiedyś pisałem o liderze UX jako o szamanie. Bardzo podobną rolę (pomocnika w przejściu) odegrała w naszym projekcie Magda Kochanowska. Dla mnie możliwość zorientowania się że w ramach zespołu potrzebujemy takich umiejętności jest od strony rozwojowej największym znaleziskiem z tych warsztatów.