Miałem dzisiaj okazję pomyśleć i porozmawiać trochę o roli projektowania we współczesnym społeczeństwie. Inspiracją była dla mńie dyskusja Tima Browna z Lindą Tischler na czymś co nazywa się 2012 Clinton Global Initiative . Tegoroczna edycja zatytułowana była Design for Impact, a więc jakby wpisywała się w to, o czym piszę tutaj ostatnio.
Brown opowiada o roli designu i robi to w tym samym stylu co zawsze, a co można wyczytać w jego książce, na stronie IDEO czy w udostępnianych przez nich materiałach szkoleniowych. Projektowanie, kontrola, intencjonalność, prototypy, itp. To co mnie uderzyło, to zwrócenie bardzo silne zwrócenie uwagi na design (w rozumieniu czasownikowym) jako na rodzaj służby.
If we don’t deeply understand the communities we are trying to serve, then we cannot design for impact. If we do deeply understand the communities we are trying to serve (…) and we do that for enough people, for enough scale, that we will do impact.
Dla mnie to ważne słowa, bo zwracają uwagę na dwie rzeczy: służebny względem wspólnoty charakter designu oraz jego kontekst społeczny. Projektowanie jest procesem, w wyniku którego powstają rozwiązania dla ludzi o czym chyba łatwo zapomnieć. A łatwo zapomnieć dlatego, że design traktowany jest instrumentalnie jako narzędzie dla realizacji celów biznesowych. Samo w sobie nie jest to oczywiście złe, jednak możliwości są większe.
Pisze też o tym Co.DESIGN. Podoba mi się takie postawienie sprawy, jednak niesie ze sobą jedno niebezpieczeństwo – łatwo przestać robić cokolwiek, bo skoro najwięksi nie mogą/nie chcą to ja nie będę miał na nic wpływu. Duże firmy i zachodni świat powinny żyć swoim życiem, a my powinniśmy skupić się na sobie i nie szukać wymówek.
Im bardziej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że jako środowisko projektanckie (do którego z racji prowadzenia niniejszego bloga – nieco na wyrost – się zaliczam) powinniśmy dać z siebie więcej właśnie na poziomie wspólnoty. Ale nie wspólnoty projektantów, tylko wspólnoty w ramach której funkcjonujemy. Powiem więcej, z racji posiadanych zestawów umiejętności powinno to być naszym obowiązkiem. Brzmi to bardzo górnolotnie, ale wbrew pozorom wcale takie nie jest. Rzymianie nazywali to res publica i przez długi czas nieźle to u nich funkcjonowało. Wydaje mi się, że temat jest wart rozważenia, bo patrzymy z zazdrością na rozwiązania w innych krajach, a tymczasem możem zmienić coś u siebie.
Dlatego postanowiłem stworzyć na Politechnice Warszawskiej „Design Thinking School”:
http://wojciechkarcz.blogspot.com/2012/07/czy-chcesz-pomoc-w-tworzeniu-design.html
zapraszam do współpracy 😉