Nie-gęsi, monter i sztuka oficjalna II RP

Nie gęsi, Czerwony monter - Piotr Rypson

Dawno nie pisałem już o rzeczach bardziej historycznych, więc dzisiaj pora nadrobić te zaległości. Powodem jest pachnący jeszcze farbą Czerwony monter. Mieczysław Berman: grafik, który zaprojektował polski komunizm – znakomita monografia Piotra Rypsona na temat życia i twórczości Bermana.

Zaczynając od rzeczy najbardziej oczywistej – Mieczysław Berman to nie Jakub Berman. Podobne czasy, prawie rówieśnicy, komuniści, później aktywnie działający w PRL, ale to dwie różne osoby.

Od jakiegoś czasu odkrywam polskie projektowanie (szeroko rozumiane) i nieodmiennie jestem nim zachwycony. Twórczość Bermana doskonale wpisuje się w te doświadczenia. Książkę tę kupowałem w ciemno, znając jedynie nazwisko autora. Rypsona znałem już ze świetnej monografii Nie gęsi. Polskie projektowanie graficzne 1919-1949. Wydane już kilka lat temu, było idealnym uzupełnieniem przeczytanej wtedy książki Iwony Luby Duch romantyzmu i modernizacja. Sztuka oficjalna Drugiej Rzeczypospolitej.

Duch romantyzmu i modernizacja. Sztuka oficjalna Drugiej Rzeczypospolitej

Luba pisała o sporze pomiędzy dwiema koncepcjami sztuki (co przełożyło się później także na projektowanie) i była to książką z narracją pokazującą proces kształtowania się polskiej tożsamości wizualno-estetycznej bezpośrednio po odzyskaniu niepodległości, aż do wybuchu wojny. Świetne, ale głównie do czytania. No i przede wszystkim to było o największych: Strzemiński, Kobro, Kossakowie…

Monografia Rypsona jest zupełnie inna – dużo lżejsza w odbiorze. Inny jest też jej cel, bo o ile Luba opowiada o pewnym konflikcie, Rypson skupia się na pokazaniu różnych wymiarów projektowania graficznego w II RP. Jest więc fascynujący rozdział o różnych projektach orła, całe mnóstwo reprodukcji okładek, sporo o gazetach, magazynach, reklamach, fotografii, marketingu handlowym (sic!). Dla mnie szczególnie interesujące były części dotyczące działań propagandowych z końca lat 30-tych (silni, zwarci, gotowi), ale przede wszystkim – najobszerniejszy fragment książki, czyli analiza polskiego funkcjonalizmu. Jest więc Praesens, jest grupa a.r. oraz mnóstwo reprodukcji. Sporo jest także o architekturze, ale nie tylko tej budowanej, ale też tej pisanej – magazynach i publikacjach. I to wszystko ociekające czystością i funkcjonalistycznym podejście. Projekty liternicze i typograficzne. Cud miód ultramaryna. Wrzucam parę fotek, żeby zachęcić Was do kupienia. To warto po prostu mieć.

Nie gęsi. Polskie projektowanie graficzne 1919-1949 - Piotr Rypson

Nie gęsi. Polskie projektowanie graficzne 1919-1949 - Piotr Rypson

Nie gęsi. Polskie projektowanie graficzne 1919-1949 - Piotr Rypson

Nie gęsi. Polskie projektowanie graficzne 1919-1949 - Piotr Rypson

Nie gęsi są wiec świetnym uzupełnieniem do monografii Luby, głównie z powodu swojej wizualności oraz codzienności. To nie jest książka o sztuce, tylko o projektowaniu w życiu codziennym.

Świetnym pomysłem jest także ustawienie cezury czasowej na roku 1949. Mimo politycznego zerwania z przeszłością, tragedii II wojny światowej i ustanowienia w Polsce komunistycznego reżimu, projektowanie graficzne bezpośrednio po wojnie zachowało pełną ciągłość z tym, co działo się przed 1939 rokiem. Nie jest więc tak, że w 1945 roku wszystko zaczęło się od nowa. Oczywiście, pewne historie wizualne zaczęły się wtedy toczyć (chociażby klasyczna wysokonakładowa propaganda komunistyczna), ale projektowały nadal osoby wprost dziedziczące edukację, warsztat i estetykę. Odkryciem dla mnie była możliwość spojrzenia na projektowy wymiar projektowania graficznego podczas okupacji (sporo wtedy robiono), zarówno tego niepodległościowego jaki nieco bardziej dwuznacznego moralnie – projektowania na rzecz okupanta.

Czerwony monter

Właśnie na tle tak bardzo całościowych Nie gęsi wiadomo było, że prędzej czy później sięgnę po Montera. Nie było po co tego odkładać, więc poszedł zaraz po premierze. Oczekiwania były wysokie, ale muszę przyznać, że udało się je nawet przekroczyć. Jeśli znacie już Nie gęsi, to znajdziecie tam charakterystyczny sposób pisania Rypsona – lekki, nienatarczywy, trochę jak dźwięk trójkąta – delikatnie, ale wyraźnie słyszalne dźwięki. Nie wiem na ile jest to świadomy zabieg stylistyczny, ale zadziałał świetnie. To chyba właśnie dlatego, trudno jest jednoznacznie zaklasyfikować to wydawnictwo: czy jest to album (kilkaset ilustracji), czy może jednak książka (no, to się jednak czyta). Niepewność ta nie jest jednak z gatunku tych bardzo natarczywych, ot ciekawość. Lekkości tekstowi nadaje też bardzo jasny/świetlisty układ typograficzny całości (dwa słowa: Przemek Dębowski).

Najważniejsze jednak co jest w środku. W środku jest historia zawodowego rozwoju Bermana ze szczególnym podkreśleniem kontekstu społecznego i ekonomicznego czasów, w których dorastał. To jest punktowa (siłą rzeczy) opowieść o II Rzeczypospolitej – państwie swoich osiągnięć (budowa struktur państwa, budowa Gdyni, COP), ale i swoich czasów (gigantycznie rozwarstwienie społeczne, zamach majowy, rządy pułkowników, Bereza Kartuska). Jeśli zestawi się z tym wszystkim fakt, że Berman nie tylko był komunistą i był komunistą w czasach, kiedy było to naprawdę aktem co najmniej odwagi, robi to wrażenie. Książka Rypsona jest przesycona konfliktem komunizm-faszyzm z lat 30-tych. Jak można było się spodziewać, Berman wyraźnie ulokował się po jednej ze stron i pracował dla niej.

Na poziomie projektowym robił dużo okładek do książek, projektował gazety, ale przede wszystkim – zajmował się fotomontażem. Miał swój styl, który – szczególnie dla osoby w moim wieku, pamiętającej jeszcze estetykę realnego socjalizmu – był dobrze znany i który, mimo że zaczynał się w przedwojennej Polsce, kończył już w PRL. Jego dynamizm perfekcyjnie wpisywał się rewolucyjną stylistykę komunistów. Trzeba przyznać, że miał Berman od kogo czerpać, bo zarówno w czasie ja i w przestrzeni trafił idelanie. Z jednej strony miał Niemców z niesamowitą kulturowo Republiką Weimarską, z drugiej – rosyjskich konstruktywistów. Na bazie tego stworzył coś wyjątkowego.

Co jednak jeszcze ciekawsze, Berman pracował nie tylko na rzecz partii, ale też komercyjnie. Pracował na tyle skutecznie, że do wybuchu wojny stał się jednym z najbardziej znanych twórców materiałów reklamowych oraz innych zleceń o charakterze czysto komercyjnym. Nawet z perspektywy czasów dzisiejszych, był to człowiek zawodowo spełniony. Jedną z jego najbardziej ikonicznych prac jest powstały w roku 1933 plakat Pocisk. Nie ma co pisać, to trzeba zobaczyć.

Pocisk - Mieczysław Berman

Fakt, że po wojnie Berman zajął bardzo eksponowane stanowiska i odcisnął swoje piętno na projektowaniu graficznym na długie lata, nie powinien więc dziwić. Sporo jego prac będziecie kojarzyć, nawet jeśli nie z konkretnej grafiki, to przynajmniej ze stylistyki (znak szczególny – bardzo charakterystyczna pisanka).

Czytają Czerwonego montera miałem deja vu z lektury Domu Hitlera. Obie książki pokazują, jak bardzo projektowanie może związać się z polityką i jak bardzo dobry projekt może być odległy od wartości same idei. Nie chcę przez to wartościować ideologii, bardziej zależy mi na podkreśleniu potencjalnej roli designu w propagowaniu tej idei. Powrócę do tego tematu już wkrótce, pisząc ponownie o Karcie Ateńskiej.

***

Gdybyście chcieli kupić Nie gęsi, to polecam pierwsze wydanie. Ma co prawda twardą oprawę, ale za to tytuł (Nie gęsi) złożony jest krojem FA Komunikat Władysława Strzemińskiego. Wypas!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *