Chaos Warszawa. Czy prawo może zawłaszczyć miasto?

Joanna Kusiak "Chaos Warszawa"

Chaos Warszawa. Porządki przestrzenne polskiego kapitalizmu to gorzka i niełatwa, ale bardzo wartościowa książka Joanny Kusiak. Kiedy ją kupowałem, zakładałem że przeczytam kolejny miejski (czyli urbanistyczno-społeczny) tekst, rodzaj zbioru postulatów pojawiających się w kontekście historii o tym, czego jako mieszkaniec Warszawy jestem boleśnie świadom – niedoskonałości jej przestrzeni.

Wiedziałem, że Joanna Kusiak prezentuje poglądy bardzo niezależne i często idące pod prąd powszechnie przyjętym schematom myślenia. Pisząc o polskim wydaniu Karty ateńskiej, bardziej niż sam tekst główny (znałem go wcześniej), ucieszył mnie komentarz do niego napisany przez Kusiak właśnie. No i nie ukrywam, że jakiejś miękkiej obrony modernizmu planowania trochę się spodziewałem. I takową dostałem.

Książka Kusiak, to bardzo krytyczne spojrzenie na efekty polskiej transformacji ustrojowej. Podobnie jak w przypadku książki Kacpra Pobłockiego, nie jest to jednak krytyka bezkompromisowa. Kusiak dostrzegając (pewne) pozytywy transformacji, skupia się jednak na wskazywaniu rozwiązań patologicznych. Analogicznie do Pobłockiego i Sowy, wskazuje Kusiak na peryferyjny charakter polskiego kapitalizmu, szczególnie w pierwszym okresie transformacji systemowej. Być może to efekt czytania przeze mnie tylko książek z określonego kręgu, ale temat peryferyjności/półperyferyjności polskiego kapitalizmu wybrzmiewa ostatnio coraz wyraźniej.

Chaos Warszawa: definicje

Czym jest warszawski chaos? A może nie jest on tylko warszawski? Czytając wstępne rozważania o idei chaosu, uświadomiłem sobie, że jest dokładnie tak jak pisze autorka, czyli że jest to jakiś zespół czynników, który wytwarza bardzo spójne doświadczenie. I jeśli pisałem o tym, jak po raz pierwszy stanąłem w obronie modernizmu, to dopiero teraz uświadomiłem sobie, że tym czego nie potrafiłem wytłumaczyć mieszkańcowi Wielkiej Brytanii, był właśnie chaos. Modernizm (przy całych zastrzeżeniach do niego) stanowił tego chaosu zaprzeczenie. I właśnie to doświadczenie, ta świadomość niedoskonałości świata obok, niedoskonałości wynikającej z jakiejś formy niedopasowania i niedbalstwa jest doświadczeniem chaosu.

Wartością (…) słowa „chaos” jest jego stosunek do miejskiej totalności – do systemowej całości miejskiego organizmu. (…) Rytualne narzekania na panujący w Warszawie „chaos” (…), zawsze zawierają (…) coś więcej niż tylko odwołanie do skonkretyzowanego problemu: mniej lub bardziej subtelnie wyrażoną aluzję, że w sposobie w jaki zorganizowane jest miasto (…) coś jest generalnie nie w porządku.

A dalej, jeszcze lepiej:

Chociaż narzekanie na „chaos przestrzenny” bywa w polskim kontekście interpretowane w kategoriach czysto estetycznych, w istocie zawsze wykracza poza kategorie estetyczne w stronę bardziej ogólnej skargi na całość systemu.

I na koniec jeszcze (przepraszam, że tak dużo cytatów, ale ponieważ język którym posługuje się Kusiak jest bardzo precyzyjny, zdecydowałem że moje parafrazy zbyt mocno będą go zaburzać):

Podsumowując, w ostatnich dwóch dekadach „chaos” stał się słowem kluczowym w polskiej debacie o miastach. Używa się go, by wyrazić rosnące wyobcowanie od relacji władza / przestrzeń oraz by wskazać na dysfunkcje całego systemu

Ponieważ nie chcę pisać tutaj streszczenia książki, pominę całkowicie dużą jej część poświęconą Białołęce: historii, uwarunkowaniach planistycznych oraz rozwojowi. Dość wiedzieć, że to studium tego przypadku (i to dalece wychodzące poza oczywiste historie) zajmuje 1/3 książki. Zajmujące i zadziwiające, a dla mieszkających tam – dość przerażające. To co podoba mi się u Kusiak, to umiejętność zachowania dystansu – przy całej niedoskonałości sytuacji na Białołęce, nie pomstuje ona na lokalne władze, tylko pokazuje mechanizmy dzięki którym taka sytuacja była możliwa oraz wskazuje na ich polityczne pochodzenie.

Destrukcyjna rola prawa

Chyba najtrudniejsza do zaakceptowania jest ostatnia część książki, w której autorka porusza temat reprywatyzacji. Będę mówił za siebie: o ile zaniedbania związane z kompletnie chaotyczną rozbudową Białołęki denerwują i doprowadzają (przynajmniej mnie) do szału, o tyle historie warszawskiej reprywatyzacji nie denerwują – one regularnie wkurwiają. Chociaż nawet „wkurw” jest słowem zbyt delikatnym na opisanie i skomentowanie tego obszaru rzeczywistości.

Temat reprywatyzacji i „dekretu Bieruta” pojawił się już u mnie, kiedy pisałem o książce Spór o odbudowę Warszawy. Od gruzów do reprywatyzacji. Zarówno w Sporze o odbudowę jak i w Chaosie. Warszawa mowa jest o prawnych uwarunkowaniach procesu: kiedyś i obecnie. Tym co wyróżnia jednak pracę Kusiak, jest radykalnie odmienne podejście do tematu i zamiast na historii i stanie prawnym, skupienie się na praktyce procesów reprywatyzacyjnych. Przyznam, że do lektury tej książki nie byłem świadom wielu rzeczy.

Zainteresowanie się filozofią prawa powinno być obowiązkowe dla wszystkich obywateli. Niesamowite jest uświadomienie sobie, że istotą systemu sądowego nie jest wydawanie wyroków sprawiedliwych, a wewnętrznie spójnych i funkcjonalnych. Przyznam, że zawsze odczuwałem rodzaj dyskomfortu związanego z tym, że mógłbym stać się stroną w procesie sądowym (Kafka naprawdę zmienia wszystko), ale było to tylko dyskomfort. Po lekturze Chaosu nie jest to już dyskomfort, tylko obawa. Obawa, że niezależnie od racji, człowiek staje się stroną gier prawnych prowadzonych na wyższych poziomach abstrakcji. Dzięki tej książce zrozumiałem, co jest istotą systemu prawnego (i to nie tylko w Polsce) i że MOŻE, powiedzmy to wyraźnie – MOŻE – być nią sprawiedliwość.

Rozróżnienie między sprawiedliwością formalną a materialną (czyli literą prawa, a jego duchem) jest tutaj kluczem. Stanowisko autorki jest bardzo jasne – praktyka reprywatyzacyjna została w całości wypracowana przez sądy i przyczynia się do systematycznego niszczenia miasta. Co jednak Kusiak podkreśla wyraźnie: takie a nie inne orzecznictwo sądów, zawłaszczenie przez nie całego obszaru warszawskiej reprywatyzacji i pośrednio doprowadzenie do systematycznego rozkładu tkanki miejskiej, jest wynikiem świadomego braku decyzji ze strony ustawodawcy. Zapewnienie strukturalnej miejskości (nie wspominając już o stołeczności!) zostało więc złożone w ofierze przez racjonalnego ustawodawcę.

Kilka uwag na koniec

Niepodejmowanie decyzji było dla wszystkich kolejnych rządów było dla wszystkich kolejnych rządów zbyt wielką pokusą. Za cenę kilku spokojnych politycznie lat, po cichu, kompetencja ta została przekazana w ręce sądów. Kusiak zwraca uwagę, że taka sytuacja skutkuje rozmyciem odpowiedzialności i całościowo obciąża tym rządzące przez 25 lat kolejne ekipy.

I to jest moment, w którym studia miejskie wchodzą (całe na biało) pomagają zrozumieć procesy na poziomie krajowym. Opisane przez Joannę Kusiak zjawisko, jest jednym z powodów dla których, populistyczne i narodowosocjalistyczne organizacje polityczne zyskują głosy umiarkowanego elektoratu. Jeśli alternatywą dla nich jest neoliberalne, opierające się na społecznym darwinizmie podejście, w którym rację ma bogatszy (względnie – silniejszy), to tak naprawdę nie ma alternatywy.

To jest chyba najsmutniejsza konstatacja tej książki – w Polsce faktycznie funkcjonuje fałszywie pojmowana sprawiedliwość. Co ważne, nie ma tu mowy o jakimś „układzie” w rozumieniu korupcji czy czerpania korzyści. Bardziej jest to rodzaj „polityki świętego spokoju” z obu stron: miasta oraz sądów. Dla obu stron wygodniejsze jest stawanie po stronie silniejszego i utrwalanie obecnego układu prawnego, czego efektem jest systematyczny spadek zaufania do sądów. I jest to między innymi jednym z powodów, dla których możliwy staje się demontaż instytucji i struktur demokratycznych.

***

Nie jest to książka łatwa. Jeśli oczekujecie spektakularnego hulania po polskiej estetyce kiczu, to będziecie zawiedzeni. Ale jeśli szukacie naprawdę interdyscyplinarnych studiów miejskich i wartościowej refleksji na temat polskiej transformacji ustrojowej, gospodarczej i społecznej, to jest to bardzo tę książkę polecam. Chaos Warszawa nie jest może najłatwiejszy do czytania (ta książka to jest rozprawa doktorska autorki), ale naprawdę wnosi wartość. Pozostaje cieszyć się, że są jeszcze organizacje, które takie książki wydają (brawa dla Bęc Zmiany).

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *