Jak pozyskać sojuszników do UX research

it's our researchZe dwa tygodnie temu (sic!) skończyłem czytać ciekawą książkę Tomera Sharona It’s our Research poświęconą przekonywaniu interesariuszy do szeroko rozumianych badań user experience.

Początkowo byłem dość sceptyczny – wydawało mi się, że będzie to kolejna książka traktująca o badaniach użyteczności, a „podszywająca się” pod UX (co staje się niestety plagą i jeśli widzi się coś z UX na okładce, to trzeba dobrze sprawdzić żeby nie dostać przepisu na budowę labu użytecznościowego). Na szczęście po dwóch rozdziałach moje obawy zniknęły 🙂 Sharon faktycznie pisze o tym, jak przekonywać do UX w firmie, ale nie o tym jak sprzedawać UX jako konsultant, ale raczej jak sprawiać żeby praca UXów była dostrzegana i pozytywnie oceniana. Książka trafia do mnie w idealnym momencie: świeżo po powrocie z CHI (skąd ją zresztą przywiozłem) i po kilku zrealizowanych w firmie projektach. Co więcej, tuż przed serią kolejnych projektów o charakterze badawczo-wdrożeniowym, których wyniki będą dla mnie naprawdę ważne.

Sharon pisze o kilku ważnych rzeczach, spośród których za najważniejsze uznałbym zarządzanie oczekiwaniami jakie mają interesariusze wobec działów UXowych. W tym kontekście jako kluczowe wskazuje on dostarczanie tego na co jest zapotrzebowanie oraz robienie tego w sposób maksymalnie miękki. Moje doświadczenie jest podobne. To znaczy, nie żebym postępował tak jak pisze Sharon… do tej pory robiłem odwrotnie i zbierałem efekty, które to efekty do pozytywnych bym nie zaliczył 🙂 Skoro moja koncepcja działała więc umiarkowanie, postanowiłem przetestować to, co wyczytałem w książce. No i kompletne zaskoczenie, bo jakoś się to kręci. Nie żebym odnosił jakieś niewiarygodne sukcesy, ale jakby nieco inaczej odbieram swoje interakcje z przełożonymi/sponsorami obecnie. Właściwie to jest nawet tak, że i ta książka nie była jakoś specjalnie potrzebna, bo większość rzeczy o których czytałem, usłyszałem na panelach dyskusyjnych CHI 2012. Jednak usłyszeć a przeczytać (i to w trochę innym kontekście) to dwie zupełnie różne rzeczy, za to wzajemnie się wzmacniające.

To co dla mnie składa się w rodzaj jakiejś narracji prowadzonej wobec interesariuszy to:

  • otwarte słuchanie, nawet rzeczy których nie chcę słuchać
  • dostosowywanie narzędzi do audytorium
  • dostarczanie „kompaktowych” warsztatów, nie dłuższych niż 2 godziny
  • ograniczanie zapędów badawczych do rzeczy, które da się zastosować biznesowo
  • częściowe ograniczenie jakości badań na rzecz dostarczania wyników w terminach

Czyli ogólnie i krótko, zamiast długich zewnętrznych warsztatów, regularna seria krótkich dobrze przygotowanych spotkań warsztatowych realizowanych z wykorzystaniem technik kreatywnych. Tak trochę na marginesie to muszę zauważyć, że nie wiem kiedy zamazała mi się granica pomiędzy user experience a research.

 

4 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *