Sponsorem dzisiejszego wpisu jest piękna staropolska kwestia – user experience curve (UX curve). Po raz pierwszy rzuciła mi się w oczy podczas czytania Experience Design Marca Hassenzahla o którym już pisałem. Wtedy ujął mnie sam graficzny sposób prezentacji wartości odczuć na skali czasu (od strony koncepcyjnej). A teraz szczęśliwie znalazłem jeszcze UX Curve: A method for evaluating long-term user experience Evana Karapanosa.
Potem zaczęła mnie fascynować jej „ujemna” część. Bo to co jest pozytywne to fajne że jest. Pewnie, że zawsze może być wyżej. Ale to gdzie się tak na prawdę traci, to raczej nie tam gdzie jest dobrze, a mogłoby być lepiej (tam się tylko nie zyskuje), ale tam gdzie jest bardzo źle, a mogłoby być dobrze. Tak trochę jak na studiach popatrzyłem na to jak na wykresy ekonomiczne. Negatywne doznania klienta to pole pod wykresem. Najlepiej byłoby je więc zmniejszyć, czyli albo zmienić kształt samej krzywej albo całą przesunąć do góry. To co wydało mi się najprostsze, to próba manipulacji lokalnym minimum (przesunięcie go do góry poprzez zmniejszenie dyssatysfakcji użytkownika) lub przesunięcie miejsc zerowych (a więc próba skrócenia czasu odbierana negatywnego experience’u).
Jeśli na user experience curve spojrzeć w kategoriach potrzeb, to mam wrażenie że od strony motywacji przebywanie na jej ujemnej stronie jest rodzajem zmuszania się do korzystania z produktu/usługi. Ujemna strona krzywej, to swego rodzaju zaproszenie do zakończenia korzystania z usługi. Bo skoro doznania są negatywne, do po co je przedłużać? Jeśli wcześnie doznania były pozytywne, to można liczyć że ich wspomnienie nieco zredukuje negatywny experience, ale kiepsko jest jeśli korzystanie z produktu zaczyna się od ujemnej części krzywej. Takie zadanie postawiłem sobie przy tworzeniu tutoriala do Haciendy – chodziło o wprowadzenie elementu, który wprowadzi użytkownika do gry. Wyniki prowadzonych wcześniej obserwacji wyraźnie pokazały, że opanowanie zasad gry planszowej poprzez umieszczanie elementów na planszy na ślepo nie prowadzi do sukcesu. Przygotowanie tutoriala było więc dość naturalne. No, generalnie całość odkrywcza nie była (tzn. wiadomo było, że tutorial być musi), ale można było go wytworzyć na podstawie teorii 😉
A tak na poważnie, to user experience curve będzie dla mnie w najbliższym czasie źródłem inspiracji do co najmniej dwóch warsztatów, które będę prowadzić. Co więcej, ma być ona centralnym elementem tych warsztatów.
2 Comments